Najważniejsze jest jednak to, do czego nie chcę się przyznać nawet przed sobą. Tak naprawdę nie potrzebuję rad.
Jakiego pocieszenia oczekiwali idący do Emaus?
Być uratowanym krwią Chrystusa to więcej niż przynależność do arystokracji.
Im bardziej jestem Mu wdzięczna za najmniejszą rzecz, tym więcej pojawia się we mnie radości i wolności.
Nazywam Cię Bogiem. Wyznaję, że jesteś wszechmogący, wszechwiedzący, prawdomówny. Powtarzam, że jesteś Miłością… A potem przychodzą realia.
Byle śnieg sprawia, że nie mam sił iść dalej. To uczy pokory wobec Stwórcy wszystkiego.
„Chcę zobaczyć Jezusa” nic jeszcze nie mówi o intencjach.
Wystarczy jednak proste spojrzenie, by dostrzec piękno świata, jego porządek czy cykliczność pór roku. To wszystko przemawia językiem zrozumiałym...
Litość nie jest ckliwym pocieszeniem. Boża litość jest odpowiedzialnością za człowieka.
Miłość objawia się w łagodności. Chrystus nie zbawia nas bez naszej zgody.
To, co świat uznaje za słabość – ubóstwo, smutek, cichość, Jezus określa jako źródło prawdziwego szczęścia.