Nie pierwszy i zapewne nie ostatni to przypadek, gdy przeszedł mimo chcących, starających się, podkreślających swoją godność, wiedzę i zasługi.
Jeżeli w przypadku odejścia bliskiej osoby można mówić o satysfakcji, to tylko przez pryzmat tego, że umożliwiłem Ojcu odejście w warunkach takich, o jakich zawsze mówił: pogodzony z Bogiem i zaopatrzony w Sakramenty odszedł do Boga w swoim mieszkaniu, w swoim łóżku.
Kościół, widziany z perspektywy pierwszego listu, nie jest miejscem, gdzie można schronić się przed pytaniami, ocalić swoją tożsamość za cenę izolacji...
Członkowie Sanhedrynu nie musieli mieć widzeń, by zauważyć podobieństwo. Wystarczyły nie zionące gniewem i nienawiścią oczy.
Czyli odrobina refleksji o polecanym przed kilkoma tygodniami "Kompendium ceremoniarza".
Złóżmy naszą przeszłość w rękach Bożego miłosierdzia, przyszłość w rękach Jego opatrzności.