Patrzę na stojącą w moim parafialnym kościele figurę Boskiego Serca, i za jednym z autorów Drogi Krzyżowej zadaję Mu pytanie. Dlaczego za mnie?
Czarodziejskiej różdżki nikt nie da. Za to w drzwiach pałacu domu stoi Sługa z weselną szatą w ręku.
Żal za grzechy. Miłość zrodzona z łez Boga. Gotowość, by On uczynił wszystko nowym. Ogień wypalający niewierność.
Cieszyć się ze znalezienia, nie straszyć karą za zbłąkanie się - to zadanie uczniów Chrystusa.
Człowiek może dojść za życia do takiej zatwardziałości serca, że nawet stając przed Bogiem nie będzie w stanie wykrzesać z siebie żalu.
Z popełnionych w młodości głupstw nie tylko zdamy rachunek przed Bogiem, ale często konsekwencje tych uczynków będą za nami szły już do końca życia. Ta świadomość może przygnębić, może przerazić.
Podążając za Panem Drogą Krzyżową, pragnijmy wsłuchiwać się w rytm Boskiego Serca, z którego pełni wszyscyśmy otrzymali.
Kościół rzymskokatolicki widzi w tym nabożeństwie symbol miłości Boga ku ludziom. Chciałby także rozbudzić w sercach ludzkich wzajemną miłość ku Bogu poprzez to nabożeństwo. Nadto sam Chrystus nadał temu nabożeństwu wybitnie kierunek ekspiacyjny: ma nas ono uwrażliwiać na grzech, mobilizować w imię miłości Chrystusa do walki z nim oraz do wynagradzania za tych, którzy najwięcej ranią Boże Serce.
O bezbolesnym ścieraniu rogów, wadzeniu się z Bogiem i miłości, która wymaga i nie ustaje, z Teresą Lipowską rozmawia Agata Puścikowska.
Każda nauka ma swój początek w rodzinie, a dziecko uczy się przede wszystkim przez obserwację. Podpatruje i naśladuje nasze zachowania przy różnych okazjach, na spacerze, zakupach, w czasie spotkań towarzyskich.
Spotkanie Eliasza z Bogiem uczy, że Bóg objawia się często w ciszy, a nie w spektakularnych wydarzeniach.