Boży wymóg był doprawdy niewielki. Jeśli kogoś wąż ukąsił miał tylko spojrzeć na węża z brązu. To wystarczało.
Bóg przedstawiany przez węża staje się kimś dalekim, niezainteresowanym bezpośrednio losem człowieka.
Mocą Twojego Ducha spraw, by zginął i przepadł wąż ukrywający się we mnie...
Być może stąpamy po wężach i skorpionach. Być może jak Hiob przetrwaliśmy jakąś próbę...
Zgrzeszyliśmy i potrzebujemy ratunku. Trzeba to dostrzec i - jak Izraelici patrzyli na węża - popatrzeć na krzyż.
Lwi pazur chrześcijaństwa to połączenie odwagi i miłosierdzia, ułańskiej fantazji i ewangelicznej roztropności, przebiegłości węża i prostoty gołębicy.
Co to za szczęście – spotkać apostoła! Bożego człowieka, który w Jego imię nawet węże może brać do rąk.
Czy wszystko ułożyło mu się w głowie po rozmowie z Jezusem? Raczej nie. Decydujący był nie moment, gdy usłyszał o wietrze i wężu.
Jaki sens ma proszenie Boga, skoro On i tak wie, czego potrzebuję? Przecież nawet bez tego zamiast chleba nie da mi kamienia, a zamiast ryby węża.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?