Na Litwie: tradycyjnie, po polsku
„Pośrodku stołu pofalowanego bielą obrusa, na pękach siana, stawiano tak zwaną kucję - ogromną saletrę poczwórną, w której mieściły się cztery zasadnicze potrawy Wilii, cztery paskudztwa ku tradycji przyrządzane, których nikt nigdy nie tykał. (...) Był tam kisiel owsiany, wyglądający jak brudny klajster, rozdęte ziarna gotowanej pszenicy, groch, jęczmień oraz mleko makowe.
Babka tylko, jako pani domu, musiała każdej potrawy spróbować i podlać sytą (miód z wodą), bo inaczej nadchodzący rok nie dałby dostatku. Krzywiła się zwłaszcza przy kisielu, ale mus to mus” - tak Melchior Wańkowicz w „Szczenięcych latach” pisał o wigilii spędzanej u babki na Kowieńszczyźnie.
Dziś to już przeszłość. Nie ma na Litwie polskich dworów i przechowywanej przez nie tradycji. Na wigilijnych stołach u naszych rodaków nad Wilią nie stawia się już saletry na cztery potrawy. Tylko w niektórych domach podczas wigilii podaje się ów „brudny klajster”, a także rozgotowaną kaszę jęczmienną z migdałami i orzechami włoskimi, rodzynkami, miodem, cukrem i makiem, zwaną kutią. Dawne zwyczaje są pielęgnowane w polskich rodzinach i są nadal jednym z wyznaczników ich narodowej tożsamości.
Po latach sowieckiej okupacji z litewskich wsi i miasteczek znikli kolędnicy, kościelnym i organistom nie wolno było roznosić po domach opłatków. Nie wszyscy Polacy, zwłaszcza mieszkający w Wilnie, kupowali na święta choinki. Tradycje bożonarodzeniowe były kultywowane zwłaszcza w podwileńskich wsiach i miasteczkach, takich jak Mejszagoła, Soleczniki, Rzesza, Turgiele, Niemenczyn czy Ejszyszki, których większość mieszkańców do dziś stanowią Polacy. Pomimo biedy i niesprzyjających okoliczności, obchodzono je radośnie, hucznie, żarłocznie i głośno. Wigilia zawsze zaczynała się modlitwą oraz dzieleniem się opłatkiem. Tradycja ta jest nadal pielęgnowana.
Głównym daniem na wileńskich stołach są ryby, a przede wszystkim śledź. Tutejsze gospodynie przyrządzają go na wiele sposobów. Wileńską specjalnością są także śliżyki, czyli małe kuleczki z drożdżowego ciasta z makiem, upieczone w piekarniku. Wysuszone, jada się je z tzw. podsytą, czyli zupą składającą się z mielonego maku z dodatkiem orzechów zalanych wrzątkiem i słodzonych miodem.
Innym daniem wciąż królującym na wileńskich stołach są smażone uszka z grzybami z czystym barszczem, a także kapusta z grzybami.
Po kolacji nie sprząta się ze stołu. Czyni się to dopiero następnego dnia. Zwłaszcza na wsiach, gdzie wierzenia ludowe są silniej zakorzenione. Po wigilii wszyscy domownicy, a przynajmniej dorośli, udają się na Pasterkę do parafialnego kościoła, mimo że bardzo często jest on oddalony o wiele kilometrów. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia po Sumie w Wilnie i na Wileńszczyźnie nastaje czas odwiedzin i zabaw. Mieszkańcy wsi bawią się aż do Trzech Króli. Poza karmieniem zwierząt domowych nie wykonują wtedy żadnych ciężkich prac, tylko składają sobie wizyty z życzeniami.
Niegdyś w tym okresie także kolędowano. W latach władzy sowieckiej przestrzeganie tego zwyczaju było surowo zakazane, ale obecnie wraca on do łask. Podobnie jak odwiedziny duszpasterskie, zakazane w czasach sowieckich. Do wielu miejscowości księża są dowożeni na saniach i witani na rogatkach wsi przez wszystkich mieszkańców.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»