Odkąd zaczęliśmy chodzić w postawie wyprostowanej, z biegiem lat, wieków, tysiącleci coraz trudniej przychodziło nam zgięcie kolan, nie wspominając o skłonie z pozdrowieniem. Na innych patrzymy spojrzeniem – w najlepszym wydaniu – obojętnym, ale częściej z zazdrością, powątpiewaniem, zgorszeniem, nienawiścią, złością, pogardą. W naszym życiu zdobycze, warunki, propozycje, apanaże są ważniejsze aniżeli dobroć, miłość, szacunek. Skąd w nas bierze się egoizm? Sam, sama, sami, sobie, dla siebie...
Patrząc na jednostki, które żyją dla innych, poświęcając siebie samego dla tych, którzy rzeczywiście potrzebują pomocy, postrzegamy ich jak istoty z innej planety, innego świata, innego wymiaru. A to ludzie tacy sami lub prawie tacy sami jak my, z tą różnicą, że nie potrafią przejść obok nas bez uśmiechu, bez zatroskania, bez słowa pocieszenia. To oni chcą nam dawać „wodę życia”, chcą nam dać pomocną dłoń, chcą nas kochać i przytulić, chcą być z nami. Pomagają, leczą, ubierają i uczą, uczą tego, co powinniśmy wiedzieć jako ludzie, tego, jak powinniśmy postępować jako ludzie, uczą nas człowieczeństwa. My zaś? Odbieramy tę łaskę przebywania z takimi ludźmi jako przymus, jako narzucanie się nam, chcemy żyć po swojemu. Czasami tylko – gdy dopadnie nas rzeczywisty problem – przypominamy sobie o nich, a nawet potrafimy być dla nich uprzejmymi.
Wielki Post, zaczynający się dzisiaj, w Środę Popielcową, to czas dobry na rozważanie wszystkich minionych dni, rozważanie naszych uczynków, tych dobrych i tych złych. Możemy stanąć twarzą w twarz ze sobą, właśnie ze sobą, żeby dokładnie przemyśleć i przeanalizować wszystkie nasze gesty, czyny – po to, byśmy stali się przynajmniej po części podobnymi do tych, którzy bezimiennie, lecz z uśmiechem, z zaangażowaniem, ale bez wymagań finansowych, podają nam rękę, wspierają nas duchowo i dobrym słowem, są po prostu z nami nawet wtedy, gdy nasza świadomość tego nie rejestruje. Pomyślmy o nich, to ludzie kochający, chętni przychylić nam nieba. Spróbujmy ich zobaczyć, odczytać ich intencje, a może zrozumiemy, że to również i nasza droga.
Co po sobie zostawimy na ziemskim padole? Czy tylko proch, czy jeszcze wspomnienie o tym, kim byliśmy i jacy byliśmy? Wydaje mi się, że dobrze by było zrobić przegląd swojego dotychczasowego życia. Przecież to, co pozostawimy, zależy tylko od nas, od tego, jakim jesteśmy i jakim będziemy człowiekiem – chrześcijaninem. Jeżeli posłuchamy przykazań Chrystusa o miłości i będziemy je stosować, to możemy mieć nadzieję, że pozostawimy po sobie coś dobrego. Pamiętajmy, wszak otrzymaliśmy pomoce do przejścia naszej drogi: Post, Jałmużna, Modlitwa.
I tu nie chodzi o to, by przesadnie zabiegać o uśmiechy, "zbierać punkty". Bądźmy po prostu dobrymi ludźmi, ofiarującymi innym radość istnienia i radość tworzenia, wtedy nam i naszym współtowarzyszom ziemskiego bytu będzie lepiej, łatwiej i weselej. Spróbujmy iść przez życie z radością, miłością i uśmiechem dla każdego, bez żadnych uprzedzeń. Nie dzielmy ludzi na białych i czarnych, młodych i starych. Wtedy przekonamy się, jak łatwo jest żyć i jak przyjemnie jest obcować z Bogiem, z bliźnimi i ze sobą. Tego życzę Wam wszystkim i sobie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |