Zwolnij. Usiądź dziś na 15 minut i zastanów się nad tym, po co te wszystkie przygotowania....
Szczęście. W tym przedświątecznym okresie to słowo wraca do mnie w szczególnym kontekście. Już za kilka dni w wigilię wszyscy będziemy tego sobie życzyć łamiąc się opłatkiem z najbliższymi. Zewsząd słyszymy, że najważniejsze w życiu to być człowiekiem szczęśliwym.
„Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”. Te słowa z Dziejów Apostolskich brzmią w aktualnym czasie szczególnie. Trwamy w przygotowaniu do świąt Bożego Narodzenia. Robimy zakupy, myślimy jakie ciasta upiec na wigilię, co przygotować poza tradycyjnymi potrawami, w co się ubrać na tę wyjątkową kolację, jakie prezenty kupić swoim najbliższym pod choinkę, jak znaleźć na to wszystko czas… Pochłaniają nas przeróżne aktywności. Gdy ktoś mówi nam, żebyśmy trochę zwolnili, że wszak nie o to chodzi w świętach co znajdzie się na stole – zbywamy tego kogoś machnięciem ręki i wracamy do roboty.
Dla wielu osób kolacja wigilijna stała się centrum świąt Bożego Narodzenia. Przygotowują się oni już nie na przyjście Chrystusa, ale wyjątkową w roku kolację. To ona staje się tym, na co się czeka w całym adwencie. Cieszą się na myśl o spotkaniu z dawno nie widzianymi ludźmi, planują stroje i prezenty, chcą się pokazać z dobrej strony. A pasterka? A Chrystus? Może są, ale bardziej jako element folkloru i tradycji. Widać to w wielu rozmowach prowadzonych w tym przedświątecznym czasie. Mało kto dziś mówi o Jezusie w tym czasie. Ośmielę się stwierdzić, że większość osób o Nim nie myśli. Nam, wierzącym i praktykującym chrześcijanom, wydaje się to czymś niepojętym. A co jeśli tak właśnie ma być?
Chrystus nie narodził się w królewskim pałacu. Na Jego narodziny nie oczekiwał niecierpliwie cały dwór królewski wraz z poddanymi. On przyszedł na świat po cichu, w dalekim Betlejem, w śmierdzącej zwierzętami stajni. Tak jakby od samego początku chciał pokazać, że nie zależy Mu na powszechnym oddawaniu pokłonów. Zobaczcie, pierwszymi świadkami narodzin Jezusa były…zwierzęta. Zanim pojawili się pasterze i mędrcy, w stajni były tylko zwierzęta. Pokora Boga jest dla mnie niepojęta. Tylko jak to się ma do naszych rozważań o szczęściu?
Wspomniałem o cytacie z Dziejów Apostolskich. Wydaje mi się, że to jedno krótkie zdanie powinno stać się mottem tej końcówki adwentu. Zwolnij. Usiądź dziś na 15 minut i zastanów się nad tym, po co te wszystkie przygotowania. Czy sprzątanie i gonitwa za prezentami to dla Ciebie sposoby, by pokazać się z dobrej strony przed bliskimi? Czy może najzwyczajniej w świecie chcesz sprawić komuś przyjemność? A może jest coś, przed czym uciekasz? Jakaś trudna rozmowa, telefon, może od dłuższego czasu chcesz coś zrobić, ale się boisz? To jest ten czas by to zrobić.
Wszyscy szukamy szczęścia. Nasz problem polega na tym, że szukamy nie tam, gdzie trzeba. W sklepach, galeriach, relacjach, przeróżnych aktywnościach. Tymczasem prawdziwe Szczęście wydarza się codziennie na ołtarzu w twojej parafii. Tak, tej, w której ksiądz ględzi na kazaniu, a organista ćwiczy cnotę cierpliwości swoich słuchaczy. Tam jest to samo Szczęścia jak na Mszy odprawianej przez papieża. Tym szczęściem jest Chrystus. To o Niego chodzi w świętach. Świętujemy wszak nie wigilię, ale Boże Narodzenie. Wigilia to tylko przedsmak tego, co wspominamy podczas pasterki. Cieszymy się obecnością najbliższych po to, by następnie razem uradować się z przyjścia Zbawiciela. To jest prawdziwe szczęście.
Duchu Święty! Pomóż nam dobrze przeżyć tę końcówkę adwentu. Daj nam wszystkim umiejętność skupienia się na tym, co naprawdę ważne. Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |