Leszek Blanik
Leszek Blanik
Agencja GN

Nie trzeba być mistrzem świata

Komentarzy: 1

publikacja 05.03.2010 21:40

O perfekcjonizmie, wymodlonej porażce i sytuacjach nie bez wyjścia z Leszkiem Blanikiem rozmawia Jacek Dziedzina.

Czy brałeś wtedy pod uwagę przerwanie kariery sportowej, gdyby choroba nie ustąpiła?

– Nie brałem pod uwagę, że Magda nie wyjdzie z tego. Nigdy nie zakładam, że mogę ponieść bardzo dotkliwą porażkę.

Czyli jednak perfekcjonista?

– Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Oczywiście tu jest choroba, czasem człowiek jest wobec niej bezsilny. Ale wierzyłem że będzie dobrze, nie brałem pod uwagę scenariusza, że nie będę trenował. Natomiast z pewnością oboje z Magdą jesteśmy osobami zdolnymi do poświęceń dla drugiej osoby. I nie mam wątpliwości, że tak by było w razie niepowodzenia.

Często modlisz się przed zawodami?

– Modlę się przed każdym startem w zawodach, niezależnie od tego, czy są to mistrzostwa Polski, świata czy igrzyska. Staram się być wtedy sam w pokoju. Modlę się o to, bym umiał pokazać swoje możliwości, żeby cała praca, którą, jak wierzę, wykonałem bardzo dobrze, przełożyła się na zawody.

Nie prosisz: Panie Boże, niech ten Rosjanin się wywróci, Francuz poślizgnie, a Blanik zabłyśnie?

– Nigdy nie modlę się o wygraną. Modlę się do Boga, by dał mi siłę i wiarę. Maryję proszę o modlitwę, żebym zdrowo skończył zawody i wrócił cały do domu. Motywacja, że chcę wygrać, jest oczywiście we mnie. Nie traktuję jednak Boga jako kogoś, kto spełnia takie życzenia.

Podobno przed zwycięskim występem w Pekinie modliłeś się: „Panie Boże, rozdzielaj sprawiedliwie medale”. Brałeś pod uwagę, że ktoś inny może zasłużyć, czy też chodziło o to, że „sprawiedliwość musi być po mojej stronie”?

– To było bardziej w myślach niż w bezpośredniej modlitwie. Przez wiele lat nie miałem wsparcia w osobie sędziów na świecie. Często powinienem był wygrywać mistrzostwa świata, a byłem drugi, z takich czy innych względów. I pomyślałem sobie, że być może nadszedł mój czas i że Bóg pozwoli mi wygrać.

Powiedziałeś, że aby być spełnionym, niekoniecznie trzeba zdobywać medale. Brzmi trochę jak kokieteria, bo zdobyłeś już najważniejsze medale. Czy bez nich także czułbyś się spełniony?

– Nie każdy sportowiec musi być mistrzem świata. Ważne, żeby wiedział, że praca którą włożył, to maksimum tego, co mógł z siebie dać. W tym momencie jest spełniony. Medal jest tylko dopełnieniem, przejściem na drugą stronę. Czystość własnego sumienia jest najważniejszą rzeczą, którą można osiągnąć.

oceń artykuł Pobieranie..