Leszek Blanik
Leszek Blanik
Agencja GN

Nie trzeba być mistrzem świata

Komentarzy: 1

publikacja 05.03.2010 21:40

O perfekcjonizmie, wymodlonej porażce i sytuacjach nie bez wyjścia z Leszkiem Blanikiem rozmawia Jacek Dziedzina.

Powtarzasz, że gdyby nie wiara, dawno byś już odpuścił. Z powodu dotkliwych porażek?

– Wszystko musi układać się w jedną całość. Ułożenie życia rodzinnego, zdrowie najbliższych, własne zdrowie, odpowiednie relacje w środowisku sportowym, właściwe odżywianie oraz prawidłowe ustawienie głowy, psychiki, czyli w moim przypadku – uczęszczanie na Mszę świętą, życie zgodne z zasadami katolickimi. To są elementy, które układają się w całość. Jeśli coś z tej układanki wypadnie, jeśli wypadłaby na przykład wiara w Boga i w Kościół, to podejrzewam, że wszystko by się zachwiało.

Miałeś jakieś punkty zwrotne w tej kwestii?

– W 2000 roku w Sydney, postanowiłem sobie, że na 10 dni przed startem olimpijskim każdego dnia będę chodził do kaplicy i odmawiał 10 razy „Ojcze nasz” i 10 razy „Zdrowaś Maryjo”. Na początku niespokojne myśli uciekały w stronę startu na olimpiadzie. W miarę upływu czasu czułem się coraz spokojniej, miałem coraz większą siłę. Przed startem powinienem raczej coraz bardziej się stresować, a ja przez to, że chodziłem do kaplicy, odmawiałem te wszystkie modlitwy, czułem się coraz silniejszy. To był taki punkt zwrotny, który po powrocie utwierdził mnie w przekonaniu, że Bóg istnieje. Drugim punktem zwrotnym była choroba Magdy. A trzecim – choroba mojego chrześniaka. W 2005 roku wykryto u niego guza mózgu.

Takie doświadczenia jednych dobijają, innych hartują. Jak było u Ciebie?

– Na pewno sprawa z chrześniakiem jakoś mnie umocniła – w tym momencie byłem o wiele silniejszy. Jesteś wtedy w stanie o wiele więcej znieść. Teraz też mam dużo zajęć na głowie, a przez to problemów, ale to nie przeszkadza, żeby trenować. To nakręca mnie, żeby robić to lepiej.

W maju żegnasz się z karierą sportowca. Nie masz pokusy, by jeszcze powalczyć i zwiększyć kolekcję złotych krążków?

– Zbyt pięknie się ta kariera poukładała, żeby ją na koniec psuć. Trzeba wiedzieć, kiedy odejść. Pasjonuje mnie praca z młodzieżą, trening, rozwijanie gimnastyki i warunków do treningu. Mam nadzieję, że powstanie w końcu centrum gimnastyczne z prawdziwego zdarzenia, mocno nad tym pracuję. Swoją osobą mogę pomóc sportowi, więc chyba dobrą drogę wybrałem. Jeśli powstanie hala, to będzie ona moim kolejnym medalem olimpijskim.


Leszek Blanik– ur. w Wodzisławiu Śląskim, mieszka i pracuje w Gdańsku, ma 33 lata, mistrz Europy, mistrz świata i mistrz olimpijski z Pekinu w gimnastyce sportowej, twórca oryginalnego skoku „blanik” – wpisanego oficjalnie pod nr 332 przez Międzynarodową Federację Gimnastyczną.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..