Aby ludzka praca stała się winem, potrzebne jest nasze zaufanie w moc Jezusa.
Kiedy brakuje wina, musimy Jezusowi przynieść wodę. To, co mamy na co dzień.
„Moja bardzo wielka wina”. Ale skąd pomysł, by bić się przy tym w piersi?
W przechodzeniu apostołów od błogosławionej winy do błogosławionej pewności jest nadzieja dla nas.
Jak można zupełnie nas obmyć z naszej winy? Jak duch skruszony może wystarczyć?
Chleb, wino i co jeszcze? Tych parę groszy? Bóg chce więcej. Całego mojego życia.
Oto grzesznik wyznaje przed Bogiem swą małość, nieprawość, winę własnych myśli, czynów i zaniechań.
Czasem należy zacząć od uświadomienia sobie jaki jest nasz udział w winie, która tak zabolała.
Winogrona naszego życia muszą przejść przez prasę krzyża, aby stały się szlachetnym winem.
Łatwo jest radzić innym, żeby zajęli się najpierw samym sobą i własnymi winami. Łatwo jest...
… choć do jednego celu.