„Nowy wzrok”Świadomie odwlekałem napisanie świadectwa o tym, jakie zmiany zachodzą w moim życiu, po tym jak postanowiłem rozpoznawać, przyjmować i wierzyć Słowu Boga, które On kieruje do mnie nieustannie. Odwlekałem, bo nie mogłem uwierzyć, że zmiany mogą być trwałe, a mówienie, że Bóg jest wierny raz danemu słowu, jest po prostu prawdą.
Długo nie zdawałem sobie sprawy z tego, że moje życie budowane było na bezkrytycznym odwzorowywaniu zachowań rodziców i doświadczeń ludzi uznanych przeze mnie za ważnych. Obserwując ich życie, swoje wypełniłem brakiem akceptacji i rozumienia tego, że inni mają prawo do odmiennej oceny rzeczy, zdarzeń i ludzi. Takie postępowanie nieuchronnie zmierzało do katastrofy: rozwód i całkowita niemoc w nawiązaniu jakiegokolwiek kontaktu z (dorosłym już) dzieckiem stała się faktem. Byłem bankrutem.
Poszukiwanie pomocy u mądrych tego świata nie dawało oczekiwanych rezultatów.
Istniejącą sytuacją byłem tak zmęczony, że pozostało mi tylko jedno – zawyć do Boga o pomoc. Oczywiście, nie szczędziłem Mu gorzkich wymówek. Ale Pan Bóg wiedział, co robi. Zmęczył mnie tak, bym nie miał siły dalej wierzgać, bym pomału przyjmował to, co mi oferował.
Dostrzegalne zmiany pojawiły się, gdy odkryłem, że Słowo, którym Bóg nasycał mnie, przychodziło również poprzez tygodnie Rekolekcji Ignacjańskich. Pan nie pozostawił żadnych wątpliwości – zawsze byłem i jestem Jego ukochanym dzieckiem. Wypełnił także moje serce przekonaniem, że Jemu na mnie bardzo zależy. Tak, właśnie tak: Bogu – na mnie!!!
To był bodziec, aby zdecydować się na rezygnację z podtrzymywania w sobie wrogości do ludzi. Podjęcie i przeprowadzenie procesu przebaczenia sobie, ludziom i Bogu zajęło mi cztery miesiące i było bardzo bolesne. W tym czasie przebrnąłem przez całe swoje życie (oczywiście, na ile pamięć pozwoliła) niemal fakt po fakcie, oddając to wszystko Jezusowi z błaganiem o uleczenie. Ta modlitwa okazała się zbawienna. Odtąd wiem, że zdrowieję. Ale były też fakty, które mimo prośby uzdrawiane nie były. Nie wiedziałem, co jest. Aż po wielu prośbach zobaczyłem, że dotyczyło to miejsc, w których nie doszedłem do „dna”, tzn. miejsc, w których żyła jeszcze moja własna koncepcja na uzdrowienie, gdzie zagradzałem Jezusowi drogę do mnie. I w tym był problem.
Posłuszeństwo Bogu – On sam pokazał mi, że jest ono możliwe do przyjęcia nawet przez takiego egocentryka jak ja. Uczył mnie tego poprzez osoby kolejnych kierowników duchowych, jakich dostawałem. Prowadzony poprzez nich, ale nigdy nie przynaglany, zawsze doświadczałem wspaniałych rekolekcyjnych owoców, gdy tylko byłem Bogu posłuszny.
Żywa pamięć tych faktów jest dla mnie teraz jasnym światłem danym mi na moją historię i drogę życia, która jest przede mną. To światło sprawia, że jakość relacji z druga osobą jest znacznie ważniejsza niż jakakolwiek czynność do wykonania.
Ale to jeszcze nie wszystko. Ten nowy wzrok, który dostałem, nie gaśnie. Bóg dał mi inne spojrzenie na otaczających mnie ludzi. Pozwala mi widzieć ich jako często zagubionych we własnej wyobraźni i własnym świecie. Ta świadomość nie pozwala mi nimi pogardzać, co było codziennością. Dostrzeżenie darów, jakie ON we mnie umieścił, zmienia mnie w człowieka, który niespodziewanie dla samego siebie zaczyna kochać.
Podczas sesji najwspanialszymi darami dla mnie byli ludzie w grupie. Od nich czerpałem, ile „wlazło”, ale starałem się także dać siebie, tak jak potrafiłem, aby stać się także darem dla nich.
I to poczucie, że wypełniania się we mnie treść przykazania: „Będziesz miłował... ”, staje się we mnie faktem, prawdą i treścią mojego życia. I to nie ustaje. I ufam, że nie ustanie. Oczywiście, że dzień po dniu przychodzą nowe sytuacje, nierzadko trudne. Wiem, że upadam, ale mogę bardzo szybko wstać, i wiem, że Jezus jest moim Panem.
Andrzej z Warszawy