Sześć homilii
ks. Tomasz Horak
Kapłan Ezdrasz czytał z tej księgi... od rana aż do południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy byli zdolni słuchać...
Dla Izraelitów zapisane w świętych księgach słowo Boże było wielką świętością. Nieraz próbowano im tę świętość odebrać. Pierwsze czytanie dzisiejszej liturgii opowiada o tym, jak uroczyście odczytano świętą księgę po powrocie z niewoli babilońskiej. Cały lud płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa - notuje kronikarz.
Cztery wieki później Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Mógł to uczynić każdy Izraelita. Tym razem do czytania powstał Jezus - syn cieśli, sam pewnie też cieśla. Znali go od dziecka. Ale nie jako mówcę. Dlatego oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Każdego szabatu Boże słowo świętej księgi było komentowane słowem ludzkim. I w ten sposób ludzkie słowo nabierało mocy słowa Bożego.
Zauważ, że do dziś zwykło się kazanie nazywać „słowem Bożym” - choć jest słowem człowieka. Przygotowuje je i wygłasza ksiądz - czy to będzie wiejski proboszcz, czy wikary w mieście, czy biskup, czy wreszcie papież. Kto do nas wtedy mówi? Bóg? Nie, mówi człowiek. Bardziej czy mnie przekonywająco, lepiej bądź gorzej literacko. Czy jego słowa - ludzkie słowa - mogą mieć moc słowa Bożego? Gotowiśmy bez wahania odpowiedzieć: nie! A słowa odczytywane z tej samej księgi, z której czytał kapłan Ezdrasz, a później Jezus? Czy odbieramy je jako Boże słowo? A jeśli nawet - to tak trudno nam dotrzeć do jego treści, bo język, sposób argumentacji, obrazy, porównania są tak dalekie od naszego codziennego sposobu myślenia i mówienia. Homilia może poruszyć tylko jakiś jeden wątek, nie sposób w niej tłumaczyć wszystkich zawiłości tekstu. Trudna jest więc droga do treści Bożego słowa. Wiem o tym dobrze, bo co tydzień przygotowuję kazanie dla swoich parafian i czytelników Internetu. I równocześnie wiem, że te moje słowa niosą w sobie duchową siłę, która mnie samego zadziwia. I to tym bardziej, im dłużej jestem kaznodzieją. Dlatego mówię: mamy problem! I kaznodzieja, i słuchacz. Ja i Ty. Co nam zostaje? Pokornie uwierzyć w moc słowa zapisanego na kartach Pisma Świętego. Ta wiara pomoże kaznodziei być nie tylko mówcą, ale świadkiem słowa. Słuchaczowi - otworzyć umysł i serce nie tylko na słowa, ale na działanie łaski Bożej, na natchnienia Bożego Ducha, na Bożą prawdę.
A Bożej prawdy to my szukać musimy. I nie powinny nas zrażać trudności starożytnego tekstu. Biblia przez tysiące lat zachowała aktualność, jest tłumaczona na współczesne języki, jest wciąż przedmiotem studiów i dociekań, jest drukowana i czytana. Nie stała się zabytkiem z bibliotecznych półek, jest książką wciąż żywą. Czy już to samo nie zadziwia? Zadziwia i mnie, profesjonalistę. Bo nie przyzwyczaiłem się do Biblii jak do czegoś oczywistego, zwyczajnego i codziennego. Po kilku dziesiątkach lat „zawodowego” z nią kontaktu jest dla mnie wciąż zaskakująca i świeża. Dlatego czytam ją - i dla siebie, i dla innych. Bo wiele razy przekonałem się, że jest potrzebna. Że odmienia serca i sumienia. Że budzi nadzieję i radość roznieca. A przecież naszą ostoją jest radość w Panu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |