Znak światła zapalonej świecy

Świeca to nie słońce, jasne. Ale lepsze takie światło niż żadne.

Z cyklu "Znaki wiary"

Ciemność to niepewność, obawa i lęk. Wie to każdy, komu przyszło ciemną nocą iść bez latarki leśną drogą. Kroki stawiać trzeba wtedy ostrożnie, próbując wyczuć, czy pod stopami jeszcze twarda ziemia drogi czy już trawa, po której, krok dalej, już wykroty. Jeszcze gorzej, gdy bez światła znajdzie się człowiek w jakichś podziemnych korytarzach.  W lesie można zadrzeć głowę w górę. I śledząc zawsze nieco jaśniejszą smugę na niebie tam, gdzie nie ma drzew, trzymać się mniej więcej właściwego kierunku. W plątaninie korytarzy tak się nie da. Można próbować iść po omacku, ale gdy to ciut bardziej skomplikowana plątanina korytarzy jaskiniowych, pozostaje czekać. Najpewniej na śmierć. A wystarczyłoby, skoro nie ma światła słońca, choćby małe inne źródło światła. Ot, latarka. I wszystko byłoby znacznie łatwiejsze.

Rozprasza mrok
Do tej właśnie rzeczywistości odnosi się symbolika zapalonej świecy. Jej światło rozprasza ciemność. Pozwala widzieć. Nie tak jak słońce, które oświetla wszystko. Oświetla jednak przynajmniej na tyle, by móc się w ciemności poruszać. Nie trzeba po omacku. A tych, którzy znajdują się nieco od niego dalej, przyciąga.  Bo człowiek pogrążony w ciemności wypatruje światła. Kiedy zaś je spostrzeże, ku niemu zmierza.

Tematyka światła wraz z jego symboliką jest dość szeroko obecna w tekstach biblijnych. Od pierwszego dnia stworzenia, gdy Bóg rozkazuje „Niech się stanie światłość”, poprzez wyjście Izraela z Egiptu, gdzie Bóg prowadzi Naród Wybrany jako słup obłoku, nocą zamieniający się w słup ognia (dla ścigających go Egipcjan będąc ciemnością) po radosną zapowiedź Izajasza o odnowieniu Jerozolimy:

Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło
i chwała Pańska rozbłyska nad tobą.
Bo oto ciemność okrywa ziemię
i gęsty mrok spowija ludy,
a ponad tobą jaśnieje Pan,
i Jego chwała jawi się nad tobą.
I pójdą narody do twojego światła,
królowie do blasku twojego wschodu. (Iz 60)

Piękne. Bóg, który nie tyle „mieszka w niedostępnej światłości”, ale  jest światłością. Dla ludzi mieszkających w mroku. Rozjaśnia ów mrok i dlatego przyciąga. Zachariasz (ojciec Jana Chrzciciela), nazywając Jezusa „z wysoka wschodzącym słońcem” do tego właśnie  nawiąże. O przyszłym Mesjaszu powie, że to ten, który „oświeci tych, co w mroku i cieniu śmieci mieszkają, aby nasze drogi skierować na drogę pokoju” (Łk 1). Piękna myśl ukazująca przy okazji, że wszelkie „braki pokoju”, czyli swary, zamieszki, rozruchy, wojny, to ciemność.

Do symbolu światła nawiąże też w Ewangelii Jana sam Jezus, po sprawie z kobietą, którą chciano ukamienować za cudzołóstwo. Mówi wtedy o sobie „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8). Znamienny kontekst, ale nie rozwijajmy tu tej myśli. W następnej zaś scenie Jezus  przywraca wzrok niewidomemu: sprawia, że ten, który żył w ciemności otrzymuje możliwość życia w świetle. I tłumaczy: „Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata” (J 9).

Mówiąc o sobie, że jest dla świata światłem Jezus uczy, że także jego uczniowie mają być takim światłem.

Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5)

Każdy uczeń Chrystusa ma więc być taką lampką, świecą czy pochodnią; tak jak Jezus światłem, które świecąc w ciemności przyciąga i oświetla ludzkie drogi, ścieżki wertepy, by człowiek wiedział którędy ma iść. Te właśnie prawdy mogą uzmysławiać nam zapalone w kościołach świece. Zarówno te na ołtarzu, te trzymane w garści przy odnawianiu przyrzeczeń chrzcielnych, jak i „świeca nad świecami”, wnoszony w Wigilię Paschalną do pogrążonej w mroku świątyni paschał.  To zarówno przypomnienie kim dla ludzkości jest Jezus jak i tego, kim powinniśmy być my, dzięki łasce Jego uczniowie, a dzięki pełnieniu Jego woli, także Jego rodzina.

Jestem gotowy!
W nawiązaniu do oczywistej w sumie konstatacji, iż światło, światło lampki, świecy czy pochodni oświetla mrok trzeba też zauważyć, że zapalanie światła, trzymanie go w ręku, to także znak czuwania, znak bycia gotowym. Do działania, pójścia w drogę, do pracy, do zabawy. Warto w tym kontekście przypomnieć nie tylko przypowieść o pannach roztropnych i głupich (tych, które wzięły i tych, które nie wzięły na wesele zapasu oliwy do lamp), ale też piękne wezwanie Jezusa do gotowości na Jego powtórne przyjście: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! A wy [bądźcie] podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał”.

Taką symbolikę ma zapalona świeca roratnia. Czytelną zwłaszcza gdy odprawia się je o świcie. Jej światło niejako oczekuje poranka; płonie czekając na światło nieporównanie większe i znacznie lepiej rozpraszające mrok: na słońce. Wstrząsającą wymowę musiał mieć dawny zwyczaj, gdy podczas tej mszy przedstawiciele wszystkich stanów (mowa o czasach społeczeństwa stanowego w średniowieczu) trzymając zapalone w ręku świecie deklarowali „jestem gotowy na sąd Boży”. Podobną wymowę ma symbolika paschału. On też czeka na „słońce, Jezusa Chrystusa”. W sumie zawsze  trzymana w ręku świeca (lampka, pochodnia, latarka roratnia) to tznak gotowości. I wtedy, gdy sprawujemy sakrament chrztu i wtedy, gdy odnawiamy chrzcielne przyrzeczenia. Jest znakiem czuwania, znakiem, że na serio przyjmujemy wynikające z bycia chrześcijaninem zobowiązania. By kiedy przyjdzie powtórnie „światłość prawdziwa” (J 1), „słońce nie znające zachodu” (Exultet), Jezus Chrystus zastał nas czuwających.

Nie sposób w tym miejscu oprzeć się pragnieniu, by przytoczyć  końcowe słowa Orędzia Wielkanocnego (Exultet), pięknie wyrażające ową podwójną – jako znaku rozpraszania ludzkich ciemności i znaku gotowości symbolikę płonącej świecy:

Niech ta świeca płonie, gdy wzejdzie słońce nie znające zachodu: Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem i z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. Amen, amen, amen!

Spalam się w służbie

Jest jeszcze jeden wymiar symboliki płonące świecy (lampki, mniej pochodni). To znak ofiary. W Biblii wprost takiej symboliki chyba nie ma (przynajmniej piszący te słowa nie kojarzy), ale idea jest; idea ofiarowania (czyli spalania!) siebie w ofierze dla Boga, w służbie dla Boga. Symbolika ta jest jednak wyraźnie obecna w Orędziu Wielkanocnym.

W tę noc pełną łaski przyjmij, Ojcze Święty, wieczorną ofiarę uwielbienia, którą Ci składa Kościół święty, uroczyście ofiarując przez ręce swoich sług tę świecę, owoc pracy pszczelego roju. Znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień. Chociaż dzieli się on użyczając światła, nie doznaje jednak uszczerbku, żywi się bowiem strugami wosku, który dla utworzenia tej cennej pochodni wydała pracowita pszczoła.

Jasne: by ta świeca płonęła trzeba pracy tych, którzy ją przygotowali (i pszczół i w sumie wytwórcy świec też). Ale szczególnie piękne jest owo przypomnienie, że jej światło żywi się strugami wosku. Tak. By w świecie płonęło światło Chrystusa, by płonęło też nasze światło przed ludźmi – tak by mogli chwalić niebieskiego Ojca – trzeba, by spłonął „wosk” naszego ja, naszych  marzeń, naszych sił, naszych starań. Bezpowrotnie. Po prostu: bycie światłem kosztuje. Musi kosztować.  

Kiedy więc patrzymy na płonącą świecę, zwłaszcza kiedy trzymamy ja w ręce, warto pamiętać, że wezwani do tego, by być światłem, nieuchronnie musimy się też spalać. To nasz dar dla Boga, dla Jezusa i jego Ewangelii.

Być światłem, jak Chrystus światłem dla świata, być gotowym do działania dla tej sprawy, spalać się dla niej – to trzy wymiary symboliki płonącej świecy. Aż prosi się, by napisać jeszcze o symbolice paschału i słońca (przy okazji przypomnieć , gdzie w tej symbolice tak naprawdę ono wschodzi). Ale o tym w kolejnych odcinkach cyklu.

-------------------------
Jeśli czegoś Ci tu brakowało, dopisz sam

 

Wszystkie odcinku cyklu znajdziesz po adresem: https://liturgia.wiara.pl/wyszukaj/tag/9208.ZNAKI

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...