Głębia przyzywa głębię

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 12.03.2017 22:38

Spotkanie ze Słowem Bożym dla chcących mieć czas. Spotkanie dla tych, którzy czują się przynagleni, ale nie pędzą.

Głębia przyzywa głębię why 137 / CC 2.0 Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków. Wszystkie twe nurty i fale nade mną się przewalają (Ps 42,8).

Zanim postawimy kolejny krok spójrzmy wstecz. Pierwsza refleksja – Zaprzyjaźnić Słowo – wkładała do ręki krótki, mający nam towarzyszyć cały dzień, fragment Pisma świętego. Byśmy nauczyli się mocno „trzymać Słowa Życia”. Chyba nie będzie przesadą gdy zauważmy, że to metoda dla zabieganych. Co wcale nie znaczy nie chodzących w „blasku Słowa”. Raczej w pogoni życia wracających co chwila do jego fundamentu. Druga – Re-wizja bez wywracania kieszeni – przeznaczona była dla mocno stąpających po ziemi, czyli ludzi konkretu. Co oczywiście wcale nie musi znaczyć, że kolejne etapy naszych zmagań ze Słowem przeznaczone będą dla bujających w obłokach. Również konkret, ale wymagający poświęcenia czasu.

Dlaczego pisząc o metodzie spotkania ze Słowem nie nazywamy jej po imieniu, ale zaczynamy od czasu? Wyobraźmy siebie w roli pracującego w poważnej redakcji korektora. Dostajemy tekst do tak zwanej adiustacji. Pierwsze czytanie jest próbą zrozumienia tego, co autor chciał wyrazić. W drugim zwracamy uwagę na spójność i logikę tekstu. Dalej na poprawność zdań, a na samym końcu wychwytujemy błędy literowe. Czyli zaczynamy zauważać szczegóły.

Podobnie mówił przed kilku laty znany leśniczy z Morskiego Oka, pan Marcin Strączek-Helios. Pytano go czy nie jest zmęczony chodzeniem po ciągle tym samy obszarze Tatr. Najpierw – odparł – poznaje się drogi, przejścia, topografię. Potem przychodzi czas na detale. Odkrywa się to, czego na początku człowiek nie widział.

Potrzebę czasu lepiej zrozumiemy, gdy zwrócimy uwagę na jeden szczegół przypowieści o siewcy. Zarówno Mateusz jak i dwaj pozostali sumiennie zauważają, że przypowieść została opowiedziana nad jeziorem, w łodzi, gdy na brzegu stał tłum. Ale tylko Marek wyjaśnienie jej sensu wiąże z byciem na osobności. „Gdy był sam, pytali go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść.” Znaczy potrzebowali dłuższego czasu, by obraz siewcy ich zaintrygował, przeniknął do serca i umysłu, wreszcie by mogli skupić się na detalach.

Zatem spotkanie ze Słowem Bożym dla chcących mieć czas. Tak! Chcących! Bo ludzie nie dzielą się na mających i nie mających czasu. Dzielą się na tych, którzy chcą i nie chcą go mieć. Więc spotkanie dla tych, którzy czują się przynagleni, ale nie pędzą. Potrafią się zatrzymać, zasłuchać, zapatrzeć i widzieć w tym sens, czerpać z tego radość, zaprzyjaźniać się jeszcze bardziej. Chodzi oczywiście o lectio divina.

Na potrzebę upowszechnienia tej formy spotkania ze Słowem Bożym wskazał papież Franciszek w napisanym na zakończeniu Jubileuszu Miłosierdzia Liście „Misericordia et misera”. „Byłoby właściwe, aby każda wspólnota w jedną niedzielę roku liturgicznego mogła ponowić zaangażowanie w rozpowszechnianie, poznanie i pogłębioną znajomość Pisma Świętego: jedna niedziela w całości poświęcona słowu Bożemu, aby zrozumieć niewyczerpalne bogactwo pochodzące z tego nieustannego dialogu między Bogiem a Jego ludem. Niech nie zabraknie kreatywności, aby wzbogacić to wydarzenie inicjatywami, które zachęcają wierzących, by byli żywymi narzędziami rozpowszechniania Bożego słowa. Z pewnością wśród tych inicjatyw znajduje się szersze upowszechnienie lectio divina, aby w modlitewnej lekturze świętego tekstu życie duchowe znalazło wsparcie i rozwój. Lectio divina na tematy miłosierdzia pozwoli namacalnie przekonać się, jak bardzo płodny jest święty tekst, czytany w świetle całej tradycji duchowej Kościoła, co musi skutkować konkretnymi czynami i dziełami miłosierdzia (por. BENEDYKT XVI, Adhort. apost. Verbum Domini, 86-87)(p. 7).

Wśród autorów popularyzujących lectio divina wymienić trzeba na pierwszym miejscu nieżyjącego już metropolitę Mediolanu, kardynała Carlo Marię Martiniego. Tą metodą prowadził większość rekolekcji, dni skupienia, spotkań z różnymi grupami wiekowymi i apostolskimi. Wiele spośród wygłoszonych medytacji i związanych z nimi propozycji została opublikowana. Także w języku polskim.

Czym zatem jest lectio divina?

Według kardynała Martiniego to „uporządkowane osobiście ćwiczenie w słuchaniu Słowa”[i]. Składa się ono z trzech etapów: lectio, meditatio, conteplatio (czytanie, medytacja, kontemplacja).

  1. Lectio

To wielokrotne czytanie tekstu, rozczytywanie się w nim, „tak by odkryć jego elementy nośne (…) Jeśli nie będę uważał, że tekst jest mi już znany, jeśli nie zadowolę się pierwszą lekturą, to tekst za każdym razem, gdy go przeczytam, odsłoni mi coś nowego.”

  1. Meditatio

To wejście, wzorem Maryi, w Bożą tajemnicę. Zatrzymujemy się już nie na słowach, ale zastanawiamy się nad uczuciami, działaniami, postawami. „Boga wobec człowieka: miłosierdzie, wierność, sprawiedliwość (…) Człowieka wobec Boga: tymi pozytywnymi jak skrucha, chwalba, wdzięczność, i tymi negatywnymi jak kłamstwo, tchórzostwo, zdrada, lęk.”

  1. Contemplatio

Ostatnią część lectio opisać można słowami Listu do Hebrajczyków: „Patrzymy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ja wydoskonala. On to zamiast radości, jaką Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę. Zastanawiajcie się nad Tym, , który ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu” (Hbr 12, 2-3). W centrum kontemplacji jest osoba Jezusa – Tajemnica. „Wychodzimy poza rozważany tekst i poza jego wartości i znaczenie; sycimy się teraz i pożywiamy obecnością Boga, który działa w opisanych wydarzeniach.

Opisując tę prostą, choć wymagającą, metodę, należy pamiętać o jednym. „Lectio może być objaśniana; medytacja jest czymś osobistym; zaś kontemplację wzbudza w nas Duch Święty.” Wolny spotyka wolnego. Nikt na nikim nie może niczego wymusić. Bardziej niż tak zwanych mistycznych uniesień należy oczekiwać szmeru łagodnego powiewu – znaku głębi przyzywającej głębię.

 

[i] Wszystkie poniższe cytaty pochodzą z: Carlo Maria Martini, Lud w drodze, Kraków 1992.