Mamy tyle, ile potrzeba. Tyle ile trzeba znaków, cudów, proroków pośród siebie. Nawet jeśli czasem wzdychamy za tym czy tamtym świętym, wydarzeniem, czasem – to, co otrzymaliśmy, w zupełności wystarczy.
Ludzie, którzy w osobie Jana Chrzciciela nie rozpoznali znaku Eliasza, wydają się niebezpiecznie blisko popełnienia życiowego błędu. Nie nawrócić się wtedy, kiedy jest na to czas i każdy znak na niebie i ziemi do tego wzywa – czy może być coś gorszego? A jednak wśród tamtych ludzi stoi Jezus, nie porzuca ich – nadal jest dla nich znakiem. Krzyż, który głosi im – i nam – okaże się znakiem zbawienia. W pewnym sensie – nie ma na co czekać. Ruch jest po naszej stronie…