Któż z nas o tym nie marzy. Być przynoszącym dobre owoce drzewem, domem na skale, lampą na świeczniku. Pochwalić się naręczami dobrych uczynków. A jeśli ich brakuje przynajmniej brakiem grzechów. Rozsiewać woń Chrystusową. Nieść Ewangelię na krańce świata.
Tymczasem z owocami bywa różnie, fundamenty się chwieją, lampa gaśnie, ręce puste, a Ewangelię czasem trudno zanieść do pokoju dzieci. Czego brakuje?
Może odwagi Pawła. „Przyszedł zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy”. Apostoł ma świadomość, że początkiem, fundamentem wszystkiego było spotkanie pod Damaszkiem. Gdzie Jezus okazał mu wielkoduszność.
Zatem odwagi. Uznanie własnej grzeszności nie przekreśla człowieka. Przeciwnie. Jest nowym początkiem.