Nie takiej sprawiedliwości pragnie Bóg, ale tej, która była od początku. Jego sprawiedliwości...
Niełatwo nie dać się lękowi przed przegraną. Niełatwo nie dać się pysze zwycięstwa. Ale to możliwe. Tajemnica sukcesu kryje się w jednym słowie.
Boga nie da się wyjaśnić, ująć w ramy i schematy. To On sam objawia się tym, którzy Go szukają. Trzeba tylko i aż w Niego zapuścić korzenie.
Mówią nam, że zbawienie zależy od tej albo innej czynności, przynależności do tej lub innej grupy, konkretnych poglądów czy decyzji (a jeśli nie zależy, to przynajmniej trudniej będzie, oj trudniej…). Mówią z pełnym przekonaniem.
Teraz, gdy po ludzku zaczyna się czas największej klęski, Bóg widzi początek czasu chwały.
- Nie rozumiesz – słyszy w odpowiedzi – Ten porządek musi zostać zburzony. On nie jest mój. Od dziś nie ma wyższych i niższych, lepszych i gorszych, bardziej i mniej godnych. Tak chcę, byście postępowali.
Jest tylko jedna droga. Przeszli ją wszyscy. Opłukali swe szaty i je wybielili we Krwi Baranka.
Poruszające pytania. Zwłaszcza w ustach błogosławionych. Bo oto stanęli przed Panem z pustymi rękami, a On widzi w ich życiu wiele dobra...
Czasem prawie pod przymusem. Czasem niemal spóźniony. Ale przecież przychodzi.
Nie uciekaj, w obawie przed trudnościami. Bóg potrafi wyprowadzić człowieka z najgorszego bagna, najtrudniejszej sytuacji.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...