Nie umiem przenosić gór. Może i dobrze.
Jezus czeka, bym, przyszła do Niego z moim poczuciem bezradności, bym oddała Mu, to, co we mnie słabe, nędzne. Bym oddała Mu swoje zranienia
Mimo, iż Jezus był w łodzi wraz z nimi, nie zaufali Mu. Wpadli w panikę, choć widzieli niejeden Jego cud.
By móc zaufać, trzeba uznać swą bezradność i stanąć przed Bogiem jak żebrak.
Poszukiwanie Boga w obliczu ludzkiej bezradności jest jak pragnienie wody na pustyni...
Ona przypomina, że Jezus potrzebuje naszej bezradności, naszej słabości. Pragnie, byśmy chcieli na Niego liczyć...
Jezus zwycięża, a my możemy zwyciężać w Nim i z Nim nasze lęki, ciemności, bezradność i duchowe strapienia.
Między chwałą i odrzuceniem. Między poczuciem siły i kompletną bezradnością. Między Bożą radością i ludzkim bólem. I dodatku ciągle w drodze.
Dobro otwiera nas na nadzieję. Dlatego dziś, kiedy tak często doświadczamy bezradności, lęku, zagraża nam rozpacz, potrzebujemy pomocy niebieskiej Matki.
Będziemy jednak oczekiwać, że gwiazda rozświetli niebo pod którym bywa nam szaro i pod którym często żyjemy w lęku, czasem w bezradności.
Każdego dnia możemy Boga zapraszać, by uzdrawiał trudne relacje i pomógł spojrzeć szczerze na siebie.