Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Nie widać jej, dopóki na arenę nie wkraczają pieniądze. Dopiero wtedy pokazuje swoją głupią i szkaradną twarz.
Z cyklu "Człowiek psuje się od środka"
Po co są dobra materialne? By zabezpieczyć człowiekowi byt na ziemi. I uczynić go w miarę nieuciążliwym i wygodnym. Dla człowieka roztropnego nie bogactwo jako takie jest ważne, ale spokojne życie i możliwość zapewnienia podobnego swoim bliskim. Takiego życia właśnie szuka, a pieniądze są tylko do niego środkiem. Dlatego człowiek roztropnie patrzący na sprawy materialne nie ma specjalnie oporów przed kierowaniem się hojnością. Jasne, nie musi być zaraz jak św. Franciszek Dziurawy Kosz, i rozdawać napotkanym wszystko, co mu jeszcze zostało. Jeśli jednak pieniądz może uczynić świat lepszym, to mając ich pod dostatkiem dlaczego z okazji nie korzystać?
Dla chciwego nigdy takich okazji nie ma, a pojęcie „pod dostatkiem” jest abstrakcją zastrzeżoną dla co najmniej pięć razy bogatszych od niego. A że chciwy nigdy nie ma dość, owo pięć razy więcej zawsze jest aktualne. Nie spokojne, dostatnie życie jest dla niego najważniejsze. Tym bardziej nie przyjaciele, których zresztą najczęściej z różnych powodów i tak nie ma. Dla niego najważniejsze jest bogactwo.
Paradoksalnie, chyba nie do końca samo jego posiadanie i skonsumowanie. Bo ileż w końcu można mieć domów i rezydencji? Ile samochodów czy jachtów? Odgradzając się nimi od innych można się przecież zanudzić na śmierć! Nie, samo posiadanie to za mało. Chodzi przede wszystkim o pomnażanie stanu posiadania i obrona go przed tymi, którzy chcieliby z tego bogactwa coś uszczknąć. Dziś pięknie można to tłumaczyć troską o kapitał, który w przyszłości można będzie dobrze zainwestować. I to te te rozgrywki, nie samo bogactwo jako takie, dają tak potrzebną do życia dawkę adrenaliny i pozwalają wierzyć, ze jest się kimś wybitnym i wyjątkowym (tu kłania się pycha). Pomnożone bogactwo jest po prostu swpistym fetyszem; znakiem mojej zaradności i suckcesu.
Drobny defekt, nieistotna słabość? Sęk w tym, że jak każda wada często prowadząca do prawdziwej katastrofy. To przecież właśnie chciwość leży u podstaw nieuczciwości, oszustw, wyzysku, kradzieży, grabieży, a w końcu też i zabójstw. Chciwość jest w człowieku jak beczka z prochem, do której już dołączono lont. Okazja do jego podpalenia wcześniej czy później się znajdzie. Dlatego tak ważne jest, by tę wadę w swoim życiu nie tylko poddać kontroli, ale przede wszystkim ze swojego życia usunąć. Dopiero wtedy człowiek może rozsądnie przypuszczać, że żadna okazja nie podpali owego lontu, bo zwyczajnie nie będzie miała czego. Chciwość nie przyćmi przyzwoitości, uczciwości i rozsądku.
Pierwsze skojarzenie ze słowem „chciwy”? Dla wielu pewnie „kapitalista”. Chciwy właściciel firmy... Hmmm.... Może i jakoś tam dba o pracowników. Ale dba w tym sensie, w jakim dba się o samochód, maszynę albo i konia. Dla niego pracownik jest siła roboczą, nie człowiekiem, osobą. I chodzi o to, by z tego „hektara” – samochodu, maszyny czy konia – jak najwięcej jak najmniejszym kosztem wycisnąć. Często zresztą postępując bardzo krótkowzrocznie. Np. przeciążając dobrego pracownika zajęciami albo zmuszając do rywalizacji ludzi, którzy wedle natury wykonywanej pracy powinni ze sobą współpracować.
Albo taki „bankster”: czyli chciwy właściciel, wysoko postawiony pracownik banku albo i pracownik postawiony niżej, ale wynagradzany za osiągnięte przez bank zyski. Po co zwyczajnie pożyczać pieniądze na z góry określony procent, skoro więcej można zyskać na „sprzedaży produktu”, w którym różne koszty ukryte będą w zawiłych formułach, zapisanych na umowie drobnym druczkiem? Wtedy nawet w czasach kryzysu, gdy wszystkim każe się zaciskać pasa, można sobie wypłacać krociowe wynagrodzenia. Większe niż przed kryzysem, bo przecież czasy takie dla banksterów stresujące...
Chciwość to jednak nie tylko problem jakichś tam „onych”. W rodzinie chciwy mąż i ojciec to wielki nieobecny. Ciągle zajęty zarabianiem. Niekoniecznie sknera, choć i tak być może. Za to nieraz gotów narazić rodzinę na katastrofę wikłając się ryzykowne czy szemrane interesy. A chciwy znajomy czy przyjaciel? Dopóki we wzajemnych relacjach nie ma pieniędzy wszystko jest w porządku, a jego nowobogackie nawyki można traktować z przymrużeniem oka. Gorzej, gdy te pieniądze się pojawią. Podżyrowanie pożyczki albo i jej, po znajomości, udzielenie, jakieś wspólne interesy. Można być prawie pewnym, że po czasie znajomy przestanie się odzywać, zniknie, a uwikłanym we wspólne interesy przyjdzie spłacać nie swoje długi. Nie może być inaczej. Tak w praktyce wygląda realizacja abstrakcyjnej tezy, że dla chciwca najważniejsze są pieniądze i ich zarabianie, nie jakaś tam przyjaźń czy drugi człowiek.
Wśród młodych częściej chciwość będzie przyjmowała formę niepohamowanego konsumpcjonizmu. Nie liczy się kim jesteś, ale co masz. Ile kosztuje co masz na sobie, jakie nosisz buty i czy masz najnowsza komórkę. A jako że posiadanie staje się wyznacznikiem statusu wśród znajomych wydaje się, że nie pozostaje nic innego, jak w tym wyścigu uczestniczyć. Ale to tylko z pozoru sytuacja inna niż zwykłego chciwca, dla którego bogactwo nie jest środkiem, ale celem samym w sobie. Człowiek nie musi tego zakłamania i hołdowania chciwości popierać. A gdy popiera, przyczynia się do jego społecznego sukcesu.
A chciwość w świecie wiary? Też może się pojawiać. Pomińmy tu problem też istniejącej chciwości dóbr duchowych czy „duchowego konsumpcjonizmu”. Taka zwykła też może się w świecie wiary pojawić. Nie może się jednak tak jawnie pokazywać przed światem. Musi być przypudrowana dewocją, troską o dobro Kościoła czy tłumaczeniem, że ubogich nie stać na rozrzutność kupowania przedmiotów niskiej jakości. Jak każda chciwość tak i ta będzie jednak stawiała posiadanie ponad człowieka. Nawet jeśli będzie to tylko posiadanie w imieniu Kościoła.
Jak każda wada tak i chciwość bywa w codziennych sytuacjach głęboko ukryta. Tym głębiej ,im mocniejszą człowiek ma świadomość, że powinien się jej wstydzić. Jednak nie jest stanie całkowicie jej ukryć. Wszystko będzie zależało od tego, czy pojawi się okazja do wzbogacenia się czy nie. Opanowany chciwością długo pokusie opierać się nie da rady. Wcześniej czy później ustąpi. I jeśli trzeba będzie, zgodzi się i na świństwa, których zawsze się brzydził.
To, gdy człowieka opanowała chciwość. A gdy obarczony jest jeszcze innymi wadami?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |