Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Przystanek X. Pan przebacza Piotrowi i zawierza mu swoja owczarnię.
Musiało to Piotra dręczyć. Tak, na dziedzińcu domu Kajfasza przechytrzył i wyparł się znajomości z Jezusem. Potem zabrakło go pod krzyżem. Ale gdy usłyszał, że Jego grób jest pusty, że zmartwychwstał, zaraz się zerwał i pobiegł, żeby sprawdzić. Chyba zależało mu, żeby śmierć Mistrza okazała się złym snem. Choćby przyszło przełknąć gorycz wyrzutów z powodu zaparcia się Go.
Tyle że podczas pierwszych po zmartwychwstaniu spotkań Jezus o tej jego niewierności nie wspominał. Nie zauważył? Przecież gdy ostatni raz Piotr powiedział, że Go nie zna, a kogut zapiał, Nauczyciel odwrócił się i wyłowił go w tłumie wzrokiem. Nie było to dla Niego ważne? No ale jak mogłoby takie zaparcie się Mistrza być błahą sprawą! Może czeka z reprymendą na lepszą okazję, by w końcu wygarnąć?
Pewnie takie lub podobne pytania zadawał sobie Piotr. Kim dla Niego teraz jestem? Przecież kompletnie nawaliłem! Co z zapowiedzią, że będę skałą, na której On zbuduje Kościół? Co z kluczami królestwa niebieskiego, władzą związywania i rozwiązywania, która będzie obowiązująca i w niebie? Nie, pewnie nie chodziło o perspektywę utraty tej pierwszej wśród Jego uczniów pozycji. Gdyby Piotrowi tylko na tym zależało, starałby się jakoś sprawę rozegrać. A niczego nie rozgrywał. Po prostu stawał przed Mistrzem, gotów przyjąć każdą reprymendę. Jemu zależało na przyjaźni z Jezusem. A Przyjaciel milczał.
Pewnie więc dlatego, gdy Jan patrząc na stojącego nad brzegiem Galilejskiego Jeziora człowieka powiedział, że to jest Pan, Piotr nie wytrzymał i wskoczył do wody. Chciał jak najprędzej znaleźć się na brzegu. Niech będzie co ma być.
A Jezus jak gdyby nigdy nic przyrządził im śniadanie. Dopiero po nim, może wyczuwając w Piotrze to nie dające się wytrzymać napięcie, wrócił do sprawy. I po prostu zapytał: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”
Trudne pytanie. Zwłaszcza dla kogoś, kto wiedział, że koniec końców nawalił bardziej niż stojący obok niego towarzysze. Piotr nie mówi więc już jak w Wieczerniku, że choćby inni zawiedli, to on... Przytakuje, ale kwestię tego „bardziej” traktuje wymijająco. Już nie porównuje się z innymi. „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. I choć nie odpowiada, czy „miłuje, ale że „kocha” (w języku greckim to dwa mające nieco bardziej różne niż w polskim odcienie) słyszy przebaczające „paś baranki moje”. Tak, nie przestaniesz być pasterzem Mojej owczarni – mówi mu Jezus. To dalej jest Twoje zadanie.
I koniec? Po sprawie? Nie. Jezus pyta go po raz drugi. Teraz już nie sugerując, że ma się porównać z innymi. „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Piotr znowu odpowiada po swojemu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. I w odpowiedzi słyszy: „Pasterzuj moim owcom”. Tak, jeśli miałeś jeszcze jakieś wątpliwości, to nie będziesz tylko jakimś pomocnikiem pasterza, ale pasterzem moich owiec – mówi mu Jezus.
Ale za chwilę Jezus zapyta po raz trzeci, tym razem jakby ustępując Piotrowi i używając na określenie miłości tego samego słowa, jakiego z uporem używa Piotr: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?”. A Piotr zasmucony tym trzecim pytaniem jakby wiedząc, że jego słowne deklaracje sprzed parunastu dni okazały się czczą gadaniną odwołuje się do wszechwiedzy Jezusa i odpowiada: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. I po raz trzeci słyszy, że Jezus z niego nie zrezygnował. „Paś owce moje!”. A potem jeszcze tę wzruszającą zapowiedź: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. Tak, powiedział to zapowiadając, jaką śmiercią Piotr uwielbi Boga. Nie zwyczajnie umrze. Tak jak Jezus swoją śmiercią uwielbił Ojca, tak kiedyś i Piotr..
I na koniec Jezus powtarza jeszcze raz to, co powiedział mu wiele miesięcy wcześniej nad brzegiem tego samego jeziora: „Pójdź za Mną!”, „Towarzysz mi”. Cięgle jesteś Szymonie pełnoprawnym członkiem wspólnoty moich uczniów. Ciągle jesteś Piotrem, Skałą na której zbudują Mój Kościół . A Twoja słabość niczego w Bożych planach wobec Ciebie nie zmieniła. Jan? Jan będzie miał inne zadania. Ale tym się nie kłopocz. Ty pójdź za Mną...
Jeśli podobnie jak Piotr zastanawiam się, czy Jezus może jakiekolwiek ważne zadanie powierzyć komuś, to tak jak ja w chwili próby zawiódł, to ta scena przynosi odpowiedź. Mogę swoją odmową przekreślić Boże plany. Jeśli tylko jednak wyznam Jezusowi swoją miłość, jeśli tylko ponowię swoje wobec Niego „tak”, w Jego planach wobec mnie nic się nie zmieni. Choć mógłby mnie jakoś zastąpić, On nie zamierza ze mnie rezygnować. Nie jestem niezastąpiony, ale On mnie, konkretnie mnie potrzebuje. Zależy mu na przyjaźni ze mną, nie z kimkolwiek innym.
Zmartwychwstanie Jezusa sprawiło, że zdrada Piotra nie miała już większego znaczenia. Podobnie moje niewierności, jeśli tylko nie przestałem Go kochać, znaczenia nie mają. Muszę tylko na nowo pójść za Nim, towarzyszyć Mu. I wszystko będzie dobrze. Mogę się wyprostować i odetchnąć pełną piersią. Jak Piotr owego dnia nad Jeziorem Galilejskim. Tak, będąc przyjacielem Zmartwychwstałego Pana nie muszę się już bać żadnej sekundy swojej przyszłości.
Przeczytaj też: Pozostałe teksty z cyklu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |