Mówienie Bogu „tak”, a szatanowi „nie” to trud okupiony niejednokrotnie walkami wewnętrznymi. Bo żeby coś wybrać, trzeba coś stracić. Ale gdy się znalazło Perłę, wszystko warto poświęcić.
Chrzest jest uwarunkowany wiarą, bo jest udzielany w wierze osobistej. Ale to nie wszystko. Człowiek pragnący tego sakramentu zapraszany jest do przyjęcia wiary Kościoła. Doświadczył tego pan Grzegorz. Chciał przyjąć chrzest ze względu na ślub kościelny, na którym bardzo zależało jego żonie. Na pytanie księdza, czy ma wiarę, odpowiedział, że „tej płaszczyzny nie posiada”.
Czy rzeczywiście ta odpowiedź była prawdziwa? Może nie miał wiary w takim stopniu, jak definiuje tę rzeczywistość św. Tomasz, że „wiara to najpierw dzieło łaski, potem również akt rozumu i woli, czego wyrazem jest postawa zawierzenia Bogu”. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną, może więc być mała i duża, rozwijać się lub zanikać. Pan Grzegorz posiadał już zaczątek wiary, inaczej nie byłoby w nim decyzji zapukania do drzwi Kościoła. Wszak Jezus mówi: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec” (J 6, 44). Dla Grzegorza „miłość do kobiety była początkiem miłości do Chrystusa” – jak to sam określił w wywiadzie udzielonym po chrzcie.
Pan Grzegorz przygotowywał się do chrztu jako osoba dorosła, czyli przez dłuższy czas. Pierwszym stopniem na jego drodze do chrztu był obrzęd przyjęcia do Kościoła. Usłyszał wtedy słowa: „O co prosisz Kościół Boży?”. Odpowiada zgodnie z obrzędem: „O wiarę”. Kapłan pyta wtedy dalej: „Co daje ci wiara?”. Słyszy odpowiedź: „Życie wieczne”. Na marginesie warto wyjaśnić, że życie wieczne nie oznacza bezustannego trwania, lecz relację z Panem Bogiem. Szymon Nowy Teolog wprost stwierdził: „Jeśli ktoś nie spotkał Chrystusa w życiu, na próżno łudzi się, że zobaczy Go po śmierci”.
Wróćmy do historii Grzegorza. W odpowiedzi na prośbę o wiarę otrzymał znak krzyża i księgę Ewangelii, czyli fundamenty swojego nowego stanu. W Kościele był już katechumenem. Otrzymane dary miały mu pomóc, jak mówi księga obrzędowa, w „pełniejszym poznaniu Chrystusa”, „zaufaniu Jego mądrości” i „codziennym oddawaniu Mu swego życia”.
My też wiarę otrzymujemy w Kościele, nie wymyślamy jej sobie. Boga poznajemy przez Chrystusa, a Chrystusa przez Apostołów. Łaska wiary, o którą pan Grzegorz prosił Kościół, była związana z przekazem treści wiary. Ale przede wszystkim ją otrzymywał poprzez obrzędy liturgiczne, które wyznaczały jego drogę chrzcielną. Modlitwa Kościoła poddawała jego serce działaniu Bożemu i wzmacniała łaską jego osobisty wysiłek nawrócenia.
O jakie nawrócenie tu chodzi? Greckie słowo określające nawrócenie to metanoia. Oznacza zmianę sposobu myślenia i postępowania, po prostu przemianę serca. Jeden jest Pan wszechrzeczy. W osobie Jezusa Chrystusa objawił się jako Miłość, dał się poznać i doświadczyć. Naturą miłości jest to, że się sama nie narzuca, może być tylko ofiarowana i dlatego trzeba ją wybrać w wolności. A wybrawszy, odpowiedzieć całym sobą, całym swoim życiem. Jest to więc fundamentalny wybór, który pociąga radykalną zmianę myślenia i postępowania. To wybór typu: życie lub śmierć! Skoro się spotkało Chrystusa, poznało Tego, który jest Prawdą, Dobrem i Miłością, trzeba się definitywnie opowiedzieć: „Jak chcę żyć: Czy z Chrystusem? Czy bez Chrystusa?” Ten wybór dotyczy nie tylko życia, ale i śmierci. Bo otwiera perspektywę na życie wieczne, czyli życie z Bogiem albo zawęża ją do używania doczesności. A potem zostaje wieczna samotność bez Boga.
Taki fundamentalny wybór był udziałem pana Grzegorza. Ów przełom w swoim życiu nazwał on „zmianą Szefa”. To określenie znaczyło coś więcej niż rezygnację z pozycji tego, który o wszystkim decyduje i od którego wszystko zależy. Chodziło tu o zmianę rzeczywistego pana. Komu będę służył: Bogu czy księciu tego świata, któremu zaprzedana jest ludzkość poprzez grzech? Chrystus stoczył z szatanem zwycięską walkę na krzyżu, można niejako powiedzieć, że przetrącił mu kręgosłup, ale nie wyrwał języka. Demon nadal zwodzi ludzi swoimi podszeptami i obietnicami, by nie poznali Prawdy, która daje życie.
W obrzędzie chrztu ten zasadniczy wybór pana, do którego chcę należeć, dokonuje się przez akt wyrzeczenie się szatana i jego dzieła oraz przez potrójne wyznanie wiary w Boga Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Tak zawarte przymierze z Bogiem to nie układ po linii prawa, ale po linii miłości, podobny do zaślubin. Dlatego jedna z neofitek powiedziała, że po chrzcie „świat bez Boga przestał ją interesować”.
To chrzcielne „wyrzekam się” i „wierzę” przekłada się na codzienne życie i wszystkie jego decyzje. Małe i wielkie wybory wypływają z wiary będącej doświadczeniem osobistego spotkania z Chrystusem, a nie z konieczności przestrzegania norm moralnych. Mówienie Bogu „tak”, a szatanowi „nie” to trud okupiony niejednokrotnie walkami wewnętrznymi. Bo żeby coś wybrać, trzeba coś stracić. Ale gdy się znalazło Perłę, wszystko warto poświęcić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |