Rekolekcje ewangelizacyjne, marsze, eventy, tańce, flagi, pantomimy, ulotki, wydawnictwa – każde z nich jest okazją, by głosić Chrystusa, dawać świadectwo, jaśnieć światłem.
Są też schroniska dla bezdomnych, wolontariusze pochylający się nad umierającymi w hospicjach, odwiedzający chorych i samotnych, dbający o wygląd kościołów i kaplic – to również okazja, by głosić Chrystusa, dawać świadectwo, jaśnieć światłem.
I są ubogie wdowy (nie tylko w Sarepcie Sydońskiej). Wpatrujące się w dno pustego garnka, gdy w drzwiach staje prorok i prosi o kawałek chleba. Stojące przed dylematem: odesłać, czy zaufać wypowiedzianemu przezeń słowu Pana. Sprzecznemu z wszelką logiką. Po ludzku skazującemu na śmierć wdowę, jej syna i proroka.
By chrześcijaństwo stało się światłem świata, miastem na górze, pierwsi są potrzebni. Ostatni niezbędni. To dzięki nim Słowo staje się życiem.
Ja pokażę. Ale co? Wielkie dzieła to raczej nie wynik ludzkiego wysiłku, ale Bożej laski.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.