Umiera mąż, wyjeżdża dziecko, tracimy pracę, powódź niszczy nam dom, choroba odbiera siły... I nagle po stronie „mam” nic nie jest już pewne ani oczywiste.
Przed ludźmi wszystko jest jeszcze zakryte i będzie ujawniać się stopniowo. Tylko Bóg wie, czy to dziecko jest Jego prorokiem, czy tym, kto na proroka czeka.
Szczęście? Co to jest? Wygrana na loterii? Pierwsza miłość co z wiatrem drży? Manna z nieba? Dziecko przytulone do rodziców? Upragniony awans?
Bóg przychodzi w kruchości i słabości małego dziecka, bogaty tylko w miłość i pokorę. Ilu takich ludzi stało już na progu naszych Betlejem?
Co to za Bóg, któremu trzeba zmieniać pieluchy? Co to za Bóg, którego Matka musi karmić piersią? Co to za Bóg - bezradne dziecko urodzone w biedzie na dalekiej prowincji?
Akcja pod tą nazwą ruszy z początkiem miesiąca w formie modlitwy indywidualnej i w parafiach.
Każda nauka ma swój początek w rodzinie, a dziecko uczy się przede wszystkim przez obserwację. Podpatruje i naśladuje nasze zachowania przy różnych okazjach, na spacerze, zakupach, w czasie spotkań towarzyskich.
Wydaje mi się, że to taka kościelna matura - mówi Mariola, która jeszcze przed wakacjami ma przyjąć sakrament bierzmowania. - Myślę, że potem nie będę już przynajmniej w Kościele traktowana jak dziecko.
Rodzice popełniają poważny błąd wychowawczy, jeśli nie uczestniczą z dzieckiem w Eucharystii i nie rozmawiają z nim na tematy wiary – uważa biskup siedlecki Zbigniew Kiernikowski.
Nie, to nie będzie pogadanka o życiu człowieka przed urodzeniem. Nie będzie to również dramatyzowanie w sprawie, o której ostatnio głośno w naszym sejmie, nie będzie też to biografia dziecka przed narodzinami.
Przecież słabi jesteśmy.