Skała, opoka, fundament to określenia rodem z dziedziny budownictwa. Zamki, które stawiano bogatym, były budowane z kamienia lub na kamieniu, otoczone kamiennymi murami, niedostępne i trwałe.
Piramidy czy wielkie budowle starożytności były również z kamienia, ciosane wielkim nakładem sił wielu ludzi. Skąd ten wykład na temat budownictwa, skoro dzisiejsza liturgia słowa przede wszystkim mówi o miłości? Powód to święty Piotr, który znany początkowo jako Szymon otrzymał od Jezusa imię Kefas, co oznacza prawdę, skałę, opokę.
Jak ten prosty człowiek, znający tylko rzemiosło rybackie, mógł nagle stać się podstawą Kościoła? Kim on był, że Jezus zdecydował się właśnie na niego? Na samym początku święty Piotr był poganinem, niebiednym rybakiem. Pewnego dnia zjawił się Jezus i wsiadł z rybakami na łódkę. Gdy wrócili, mieli sieci pełne ryb. Wtedy to Piotr wyznał Jezusowi, iż był grzesznikiem i poganinem, na co usłyszał: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił". I wówczas Piotr uwierzył, i zostało zasiane ziarno. W obliczu cudów zdziałanych przez Jezusa wiara Piotra coraz bardziej się umacniała. Po próbie chodzenia po wodzie i uratowaniu go przez Jezusa Piotr zrozumiał, jak ważna jest niezachwiana wiara, jak ważne jest zawierzenie Bogu wszystkiego, całego życia, całej duszy.
W dzisiejszych czasach trudno jest wskazać osobę, która naprawdę wierzy, wierzy Bogu, a nie tylko wierzy w Boga. Wielu z nas deklaruje się, że wierzy. Lecz czy jest to prawda? Człowiek prawdziwie wierzący modli się, by rozmawiać z Bogiem, chodzi do kościoła co niedzielę, by wysłuchać mszy i przystąpić do Komunii na dowód, że nie ma w sobie grzechu. Niewiele jest takich ludzi. Ciężko jest jednak wierzyć całym sercem i duszą, jeżeli nie jest się wychowanym w duchu chrześcijańskim. Ciężko jest chodzić co niedzielę do kościoła, ciężko wypełniać przykazania, jeżeli rodzice nie dają przykładu.
To właśnie Piotr po ukrzyżowaniu i odejściu Jezusa do Ojca został naznaczony jako ten, który w Jego imieniu miał „paść Baranki”. Jego słowa trafiają do nowych chrześcijan: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie.” (Dz 10,34-35). I mimo iż biorą Go prawie za Mesjasza i Boga, on im uświadamia, że jest człowiekiem. Że też bywa grzeszny, lecz dzięki Bogu zyskuje Miłość, którą może obdarzyć i obdarza wszystkich, którzy są umiłowani w Panu, wszystkich, którzy uwierzą i wierzą.
Żeby więc tak naprawdę uwierzyć, pozwolić Bogu zasiać w sobie ziarno, trzeba Go zrozumieć, zawierzyć mu swoje życie i swoją duszę i pokochać miłością szczerą. Oczywiście nie czując się Jego więźniem, ale Jego dzieckiem, nad którym sprawuje opiekę. Aby być w stosunku do Boga uczciwym i naprawdę oddanym, trzeba użyć rozumu i serca, które przecież każdy ma. Ludzie "wierzą" z różnych powodów: z przyzwyczajenia, bo taka jest tradycja, bo przyjaciółka też wierzy, bo wszyscy wierzą, bo inaczej nie wypada. Można by wymieniać długo. Taki z tego wniosek, że wiara nie przychodzi sama. Żeby naprawdę uwierzyć, trzeba poznać i zrozumieć. Kochać i oddać się. To wszystko robimy z własnej woli. Przecież Bóg daje nam wolny wybór. Musimy kochać, by wierzyć.
Musimy kochać, by być skałą...
«« | « |
1
| » | »»