Historia zwycięstw Kościoła jest historią doświadczania mocy imienia Jezus.
„Na ten widok Piotr przemówił do ludu: Mężowie izraelscy! Dlaczego dziwicie się temu? I dlaczego patrzycie na nas, jakbyśmy własna mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, wsławił Sługę swego (…) I przez wiarę w Jego imię temu człowiekowi, którego widzicie i którego znacie, imię to przywróciło pełnię sił, którą wszyscy widzicie” (Dz 3,12-13.16).
Żebrzący u bram świątyni chromy w jakimś sensie może być obrazem Kościoła, sparaliżowanego słabością swoich dzieci. Wystawionego na łaskę i niełaskę przechodniów, częstokroć spisanego na straty, wytykanego palcami. Stojącego w miejscu a czasem robiącego krok wstecz. Jawiącego się pokonanym i przegranym. Temu Kościołowi, jak chromemu, pełnię sił przywraca przywoływane z wiarą imię Jezus.
„Trzymasz się mego imienia”. Bardziej aniżeli o interpretację chodzi o praktykę. Być może po raz pierwszy przeczytaliśmy o praktyce modlitwy Jezusowej, a wspomniani autorzy są nam zupełnie obcy. Być może nigdy nie mieliśmy okazji uczestniczyć z katechumenami w pierwszym skrutynium i modlić się słowami cytowanego egzorcyzmu. Ale chyba wszyscy, przynajmniej raz w życiu, dostaliśmy za pokutę litanię do imienia Jezus. W zamyśle Kościoła chodziło o ten pierwszy krok. Pozwalający doświadczyć tego, co Pan obiecał i o czym pisał apostoł do Kościoła w Pergamonie. Kolejne należą do nas. To od nich zależy, czy otrzymamy nagrodę, przeznaczoną dla zwycięzcy – mannę ukrytą i biały kamyk, a na nim wypisane imię nowe (por. Ap 2,17).
Może warto to dość poważne rozważanie zakończyć w duchu wielkopostnej radości, to znaczy tak zwanym teologicznym humorem. Zapukała po śmierci kobieta do nieba. Wpuścił ją święty klucznik do przedsionka i zarządził egzamin. Aby uzyskać wstęp do raju musiała otrzymać czterysta punktów. Zaczęło się odliczanie. Nigdy nie opuściłam niedzielnej Mszy świętej – jeden punkt; dzieci po Bożemu wychowałam – jeden punkt; z mężem nigdy się nie kłóciłam – dwa punkty; starałam się wszystkim pomagać – dwa punkty; różaniec codziennie mówiłam – jeden punkt; księdza po kolędzie przyjmowałam – pół punktu; święconkę do kościoła nosiłam – pół punktu… Dwoi się i troi kobieta, pot po czole spływa, do głowy nic już jej nie przychodzi, a święty klucznik kręci głową. Dopiero dwadzieścia punktów. Nie będzie nieba. Usłyszawszy wyrok poderwała się kobieta z krzesła, za głowę złapała i na pół nieba wrzasnęła; Jezusie Nazareński, ratuj! Na co również święty Piotr się poderwał z fotela i w dłonie klasnął. Brawo! Masz brakujące trzysta osiemdziesiąt punktów!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |