Bożego człowieka, takiego, w którym działa Święty Duch, poznaje się między innymi po jego uprzejmości – pisał święty Paweł. Zaskakujące. Mocno wywraca osąd wielu ludzi na temat tego kto jest, a kto nie jest Bożym człowiekiem.
Miała być miła i uczynna. Sam, kiedy się do niej odzywał to głównie po to, żeby jej zwrócić uwagę. To źle, tamto niedobrze. Przecież musi wychowywać córkę. I dziwił się, że nie lubi jego wyśmiewających ją żartów. A przecież można było inaczej. Zauważyć to, co zrobiła dobrze. Mimo młodego wieku traktować z uśmiechem jak damę. Drobiazg. A świat stałby się lepszy.
Siedzące na korytarzu dzieci już jej nawet nie pozdrawiały. Po co, skoro w najlepszym wypadku odpowiadała im cisza, a najczęściej, mimo że stawali prawie na baczność, pełna poirytowania uwaga na temat tego, że mogliby nie tarasować przejścia? Dorośli sąsiedzi wprawdzie grzecznie przepuszczali ją w drzwiach, ale też woleli nie mieć z nią do czynienia. Te ciągłe pretensje: a to o niedomknięcie drzwi, a to o zbyt głośną zabawę poprzedniego dnia. Potem opowiadała, że dzisiejsza młodzież niewychowana, a sąsiedzi wredni. A wystarczyłoby przemilczeć drobiazgi. Świat by się nie tylko od tego nie zawalił, ale stałby się odrobinę lepszy.
Wchodziła do szkoły wyniosła. Witała się wylewnie z koleżankami i kolegami. Woźną, konserwatora czy sprzątaczki ledwie zauważała, obdarzając wyniosłym skinieniem głowy. No, chyba że mieli coś dla niej zrobić. A przecież wystarczyłoby powiedzieć „dzień dobry”, uśmiechnąć się, życzliwie zagadnąć o samopoczucie albo wymienić parę uwag o pogodzie. Drobiazg. A świat stałby się odrobinę lepszy.
Siedzieli w restauracji. Głośni i wybredni. Najpierw przy wybieraniu dań. Potem trzy razy bezceremonialnie zmieniając zamówienie. A potem awanturując się, że woda mineralna niegazowana miała być. Wszyscy wokół musieli słyszeć, że jadali już lepsze zupy, a kluski mogłyby być cieplejsze. Kelnerka nawet nie zapytała, czy im smakowało. A przecież można było inaczej. Z uśmiechem, z przeprosinami za zmianę zamówienia i pochwałą, że któreś z dań było wyśmienite. Nic wielkiego. A świat stałby się odrobinę lepszy.
Na ambonie wiele razy mówił o potrzebie osobistej kultury. Na naukach przedmałżeńskich dziewczyny w ciąży słyszały (ale nie rozumiały, bo któż w sumie może to zrozumieć), że dla niego są „dalekim wschodem”. No i że z ludźmi nie mającymi minimum matury – czyli między innymi z nimi – nie potrafi się porozumieć. A wystarczyłoby zamiast tego jakieś dobre słowo. Nic takiego, a świat… i tak dalej.
Niektórzy chwalą się, że zawsze mówią wszystkim całą prawdę. Tyle że na pewno nie całą, bo dobrych stron części swoich bliźnich nie dostrzegają. No i nie wszystkim. Nawet będąc w złym humorze i burcząc na wszystkich wokół na widok szefa zawsze się rozpromienią i znajdą dla niego miłe słowo.
Uprzejmość to drobiazg. Ale może właśnie dlatego jej obecność lub brak bardzo dobrze pokazują jakim kto jest człowiekiem. Zwłaszcza gdy dotyczy ludzi niżej stojących w hierarchii społecznej czy zawodowej, wobec których uprzejmością nic więcej prócz życzliwego słowa czy gestu zyskać nie można.
Gdy człowiek żyje w obecności Boga, mocniej uświadamia sobie godność tych, którzy żyją wokół niego. Uprzejmość staje się wtedy sposobem na okazanie miłości i szacunku należnego dzieciom Bożym. Nieuprzejmemu wydaje się, że jest od innych lepszy. Uprzejmy choćby tylko podświadomie, pamięta: jeden jest nasz Ojciec, Pan i Nauczyciel, a my jesteśmy braćmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |