Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Jezus w środku mętnej wody?
Ważnym krokiem do tego, by Kościół stał był wiarygodnym świadkiem zbawienia jest postawa wobec grzeszników. Kościół jest przecież wspólnotą grzeszników, którym wybaczono, ale nie stali się przez to bezgrzeszni. Konieczne jest, byśmy z podobnym zrozumieniem i miłosierdziem podeszli do grzeszników „na zewnątrz”. Mam tutaj na myśli przede wszystkim osoby, które deklarują niewiarę, objęte ekskomuniką, a także te które dokonały formalnych aktów apostazji.
Dokumenty soborowe czy papieskie zachęcają do duszpasterskiej troski także o tych, którzy pozostają poza żywą łącznością ze wspólnotą Kościoła. Tymczasem ci, którzy często niemal heroicznie podejmują taką posługę (np. wobec osób żyjących w związkach niesakramentalnych, osób homoseksualnych – także w związkach partnerskich, osób, które dokonały aborcji) wiedzą jak daleko niektórym katolikom do postawy pełnej miłosierdzia, powodowanego nadzieją na powrót marnotrawnych synów czy córek. Zdają się postrzegać Kościół, jako miejsce, do którego można wpuścić tylko tych z „certyfikatem” potwierdzającym odpowiednią jakość nawrócenia, oczywiście wystawionym przez odpowiednio „certyfikowanego” duchownego, by przypadkiem nie wkradła się jakaś niedoskonałość.
Na szczęście w kontrze do takiego stanowiska Chrystus opowiedział niejedną przypowieść o Bogu, skupiającym się bardziej na poszukiwaniu zagubionych niż na nagradzaniu sprawiedliwych. W nich spotkanie z miłosiernym, leczącym, współczującym Bogiem staje się często początkiem nawrócenia. A nie odwrotnie, kiedy to nawrócenie miałoby być warunkiem wstępnym spotkania z Bogiem.
W jednym z listopadowych numerów Tygodnika Powszechnego niemiecki teolog Theo Mechtenberg przytacza, zdaje się bardzo trafne rozumienie ewangelicznego wydarzenia, kiedy Jezus kroczy po jeziorze (Mt 14, 23-33). Jezus pojawia się tam, gdzie uczniowie zupełnie się Go nie spodziewali – poza łodzią. Jeśli łódź jest obrazem Kościoła, to czy mamy to rozumieć w ten sposób, że Jezusa można zobaczyć także poza Kościołem? W samym środku mętnej wody, w samym środku zamętu i wątpliwości świata? Wielu nie mieści się to w głowie (uczniom też). Dlatego silna jest pokusa, by pozostać w łodzi i twierdzić, że to, co widzimy to nie jest rzeczywistość, że nie wolno temu ufać.
Ten obraz mówi nam także o obecności katolików w świecie. Kiedy to krocząc pośród niego popadamy w zwątpienie (jak Piotr). Ale w tym zwątpieniu także realizuje się wiara i wybawiająca obecność Chrystusa. Żywa wiara, pełna ufności, gotowa pójść za wezwaniem Chrystusa, by wyjść z łodzi, zawsze będzie też miejscem, gdzie obecne jest zwątpienie. I nie będzie przez to wiarą ułomną, czy cząstkową – przeciwnie – jest to wiara pełna.
Wiara jest więc tym, co pozwala z nadzieją zanieść miłość i pokój tam, gdzie panuje ciemność i zamęt.
Kiedy myślę o tegorocznym Bożym Narodzeniu, chodzi mi po głowie zupełnie nie świąteczna piosenka Tomasza Żółtko i pewnie zupełnie niezgodna z zamierzeniem autora tekstu interpretacja. Być może dziwna to interpretacja, ale dziwne jest piękne, wciąż twierdzę tak, gorsząc dewotów, na urodziny sam sobie dziś dam znak pokoju… Niech te Narodziny w Betlejemskiej Grocie będą okazją, by pojednać się z sobą, z własną grzesznością i niewystarczalnością. O wiele łatwiej będzie wtedy, takim pojednanym i napełnionym pokojem sercem objąć braci… Tych, którzy już są z nami we wspólnocie Kościoła; tych, którzy może krętymi drogami, ale zmierzają do niej. I może przede wszystkim tych, którzy od niej odchodzą. By odejście pozwoliło im zatęsknić za naszą miłością i miłością Boga. Za wrogością i odrzuceniem zapewne tęsknić przecież nie będą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |