Garść uwag do czytań na XXVI niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
Druga cześć czytania, znana przede wszystkim z Niedzieli Palmowej. Jest też czytana w święto Podwyższenia Krzyża. Teologiczne znaczenie owego „Hymny o kenozie” (uniżeniu) jest więc już stałym czytelnikom cyklu znane. Zawsze można też do tych rozważań wrócić. Wydaje się, że teraz wypada raczej spojrzeć na parenetyczną (zachęcającą do dobrego życia) wymowę tego tekstu.
A tu na pierwsze miejsce wysuwa się pokora Jezusa. Niesamowita. Wręcz trudna do ogarnięcia. Zwłaszcza przez ludzi, którzy swoją dobrą pozycję społeczną traktują jako swe niezbywalne prawo. W Jezusie Bóg stał się człowiekiem; Stwórca stał się swoim stworzeniem; Pan stał się sługą. To tak niesamowite, że aż trudno znaleźć słowa, które by to należycie opisały. To znacznie więcej, niż gdyby jakiś następca tronu postanowił na całe lata zostać kloszardem...
A to nie wszystko. Jezus nie tylko stał się człowiekiem, ale nadto zgodził się na to, by stać się człowiekiem wzgardzonym, odrzuconym i zabitym. On, Pan, oddał się w ręce swoich sług. Został znieważony, pobity, opluty a w końcu ukrzyżowany jak najgorszy przestępca. I wszystko to z pokorą przyjął nie oburzając się, że to narusza Jego godność...
I tego pokornego Jezusa stawia Paweł za wzór swoim uczniom. Pamiętają oczywiście, że podobnie jak Jezusa i ich czeka kiedyś wywyższenie; że ich Mistrz przygotował już dla nich miejsce w niebie. Ale tu na ziemi powinni zrezygnować ze wszystkiego, co jest wyrazem egoizmu, a w pokorze mieć na oku tylko dobro. Nawet jeśli miałaby na tym ucierpieć ich godność, ich pragnienie bycia kimś ważnym, poważanym, słuchanym czy chwalonym. Szukając tego co dobre mają zapomnieć o sobie...
Trochę przesadzone, prawda? Fakt, Paweł nie stawia aż tak górnolotnych wymagań. Nie każe zapominać o sobie, ale każe „mieć na oku nie tylko własne sprawy, ale też drugich”. Ale już np. w pokorze każe oceniać bliźnich jako wyżej stojących od siebie. I nie mówi nic o realnej ocenie tej swojej pozycji. Czyli proboszcz powinien stawiać wyżej od siebie nie tylko wikarego, ale też swoich parafian. Podobnie biskup. Pokora, służba. Nic dla próżnej chwały czy niewłaściwego współzawodnictwa. Wszystko dla miłości. W jednym duchu. Odrzucając własne ambicje i pragnienie bycia na topie...
Trudne? W praktyce zazwyczaj tak. Jeśli człowiek patrzy na swoje sprawy czysto po ludzku, wręcz niemożliwe do zrealizowania. No bo przecież mam swoją godność, jestem całkiem mądry i całkiem sprawny w działaniu. Mam więc prawo starać się i oczekiwać. Pomaga tu spojrzenie na uniżonego Jezusa. Liczy się tylko miłość. Trzeba cierpliwie brać się za to, co zrobić koniecznie trzeba, nawet jeśli ludzkiej chwały nie przyniesie. Ostatecznie jest przecież niebo. Tam taka pokorna służba zamienia się w skarby, których nikt nam nie odbierze...
A związek z pozostałymi czytaniami? Dość wyraźny. Starając się naśladować pokornego Jezusa raczej nie można liczyć, że zostanie się zaliczonym do tych, co to są z definicji zawsze prawi i sprawiedliwi; tych, którym dla dawnych zasług wybacza się nawet poważne niewierności. Można liczyć tylko na to, jakim się jest tu i teraz. Ale jakie to ma znaczenie, że jest się niedocenianym? Dla Boga – wiadomo – żadne.
3. Kontekst Ewangelii Mt 21,28–32
Ewangelia tej niedzieli pochodzi z piątej części dzieła Mateusza (nie licząc historii narodzin Jezusa). Skoncentrowana jest ona wokół mowy przeciwko uczony w Piśmie i faryzeuszom, która przechodzi w mowę eschatologiczną o zburzeniu Jerozolimy i końcu świata. To dość ważne. Czytany tej niedzieli tekst musi być w pierwszym rzędzie odczytywany nie jako jakieś ponadczasowe wskazanie dla chrześcijan, ale przede wszystkim jako wypowiedź przeciwko szeroko rozumianej Jerozolimie, przeciw porządkowi i przywódcom religijnym Izraela. A dopiero w drugiej kolejności można z niej wydobywać jakieś ogólne wskazania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |