Reformatorzy religijni twierdzili, że ich jedyną intencją było danie ludziom solidnego pokarmu duchowego.
Jeśli weźmie się pod uwagę powody, dla których święty Jan XXIII zwołał sobór (pogodzenie z Kościołem wszystkich jego zabłąkanych synów i córek oraz dotarcie do świata współczesnego, o którym mówiono, że jest spragniony sensu, głodny prawdy, gotowy paść z wrażenia przed chrześcijańskim świadectwem autentycznej godności ludzkiej), trzeba przyznać, że niewiele można było zrobić gorszych rzeczy niż reforma liturgii przeprowadzona w sposób, jaki znamy. Poważni młodzi ludzie, których spotkałem, spragnieni są tego, co mistyczne, co tajemnicze, co „inne”, w skrócie: tego, co święte, w jakimkolwiek przebraniu się na to natkną; są spragnieni pełnego symboli rytuału. Przez ostatnie czterdzieści lat, aż do niedawna, wszystkie te rzeczy w Kościele katolickim były zakazane. Jak wiele razy widziałem zdziwienie i podziw, z którym ludzie mojego pokolenia albo młodsi (to jest urodzeni po 1970 r.) reagowali, będąc po raz pierwszy na Mszy uroczystej w starym rycie! Starożytna rzymska liturgia jest potężną odpowiedzią na ich najgłębsze duchowe pragnienia, tak samo jak była nią przez wieki, nawet w „naukowym” wieku XIX i w na początku wieku XX, gdy tak wielu konwertytów przyszło do Kościoła dzięki liturgii.
Josef Pieper, komentując Platońską relację z Fajdrosa o Tamuzie, mitycznym wynalazcy alfabetu, pisał:
Ta historia […] pokazuje rzecz pasującą do każdej epoki, że mianowicie postęp technologiczny, który wedle wszelkich pozorów ułatwia człowiekowi uczestnictwo w rzeczywistości i w prawdzie, faktycznie dokonuje czegoś przeciwnego: hamuje, a nawet niszczy to uczestnictwo. Ułatwienie komunikacji usuwa rzeczywistą komunikację.
W Sacrosanctum concilium postulowano jasny i prosty ryt, który nie wymagałby wielu objaśnień. Nawet w świetle tego wątpliwego kryterium klasyczny ryt rzymski katechizuje skuteczniej niż jego następca, nie potrzebując napomnień, instrukcji czy wyjaśnień poza samą homilią. Sam duch, modlitwy, rytuały, majestat, cisza i ogólnie całość elementów Mszy trydenckiej stanowi mistagogiczną katechezę – potomka szczęśliwego małżeństwa między subtelną teologią Ojców Kościoła a intensywną pobożnością monastyczną i ludową wczesnych wieków. Naucza poprzez przykład, przez znak i symbol; naucza też przez słowo, modlitwami i czytaniami, które są bogate i niezgłębione, lecz nigdy nadmiernie długie. Przychodząc na starą Mszę rok za rokiem zawsze można wynieść nowe owoce z bujnego ogrodu Kościoła.
Reformatorzy religijni twierdzili, że ich jedyną intencją było danie ludziom solidnego pokarmu duchowego – jakbyśmy nie mieli go już w obfitości. Tymczasem dali nam mało wartościowe nowożytne jedzenie, które nie podtrzymuje życia. Katolicy, których nie zadowala przygotowany przez Concilium preparat, świętują na uczcie Tradycji. Odzyskanie tradycyjnych zachodnich liturgii jest więc warunkiem samego przetrwania katolicyzmu. Ośmielony przez prawodawstwo i przykład Benedykta XVI a cieszący się szybkim przyrostem uczestników ruch tradycyjny zaczyna zajmować właściwe miejsce w awangardzie prawdziwej reformy i odnowy, które polegają przede wszystkim na zazdrosnej miłości domu Pańskiego, w którym mieszka chwała (zob. Ps 69,10; J 2,17; Ps 26,8), oraz wierności chwalebnemu dziedzictwu, które otrzymaliśmy w Jezusie Chrystusie.
*
Peter Kwasniewski, „Kryzys i odrodzenie. Tradycyjna liturgia łacińska a odnowa Kościoła”, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC