Urodził się w Turynie w Wielką Sobotę 6 kwietnia 1901 roku. Ojciec Alfredo Frassati był założycielem i właścicielem dziennika "La Stampa", później natomiast mianowany został senatorem Królestwa Włoch i ambasadorem Italii w Berlinie. Matka Piera - Adelaide z domu Ametis, była malarką. Nie była ona osobą głęboko wierzącą. Pobożność pani Frassati wynikała bardziej z rodzinnej tradycji niż z autentycznej wiary. Pier Giorgio miał młodszą o półtora roku siostrę, Lucianę, która zawsze była jego najlepszą przyjaciółką. W 1925 roku Luciana poślubiła polskiego dyplomatę Jana Gawrońskiego. Istnieje pewien stereotyp, że święty powinien być ideałem w każdej dziedzinie. W przypadku Pier Giorgia tak jednak nie było. Miał on również swoje słabe strony. Nauka przychodziła mu z trudem. Nie był najlepszym uczniem. Dwa razy nie zdał do następnej klasy, matka, więc chcąc zaoszczędzić chłopcu przykrości postanowiła przenieść go do Instytutu Społecznego prowadzonego przez ojców Jezuitów. Tam miał możliwość zaliczenia dwóch klas w jednym roku. Za namową wychowawcy rozpoczął wówczas praktykę codziennej Eucharystii. Od młodzieńczych lat Giorgio należał do różnych stowarzyszeń. Był członkiem Apostolstwa Modlitwy, mając siedemnaście lat zapisał się do Konferencji św. Wincentego a Paulo. Praca w niej polegała na systematycznej pomocy najuboższym. Trzeba podkreślić, że ten młody człowiek od dziecka wykazywał wrażliwość na ludzką nędzę. Oddawał biedakom swoje oszczędności, zatrzymywał ich, by dać im coś do jedzenia. Mały chłopiec potrafił kobiecie z bosym dzieckiem na ręku dać swoje buciki i pończochy. Przykład życia bł. Pier Giorgia Frassatiego pokazuje, że może być świętość roześmiana, żyjąca pełnią sił, które ofiarowuje potrzebującym. Ten młody człowiek był dokładnie taki sam, jak jego rówieśnicy. Niczym się od nich nie różnił. Jednakże jego życie przepełnione było obecnością Boga. Frassati zdawał sobie sprawę ze swoich wad i niedociągnięć, których nikt przecież nie jest pozbawiony. Wydał im jednak walkę, którą wygrał - w końcu był sportowcem. Nieustannie wspinał się w górę, dążył do osiągnięcia szczytu i ten szczyt został mu dany. Pokazał, jak przeżyć młodość z całym jej bogactwem i pięknem. „Jezus nawiedza mnie w Komunii św. Każdego dnia, a ja Mu się odwdzięczam za to w dostępny mi, skromny sposób odwiedzając Jego biedaków”. Beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II Pier Giorgio Frassati - zmarły w wieku zaledwie 24 lat Włoch ukazywany jest jako wzór dla współczesnej młodzieży. Jego życie, pobożność i wiara wymykają się spod konwencjonalnych określeń. Nie był on ani zakonnikiem, ani księdzem. Młodzi ludzie mogą odnaleźć w tej postaci przykład życia świeckiego chrześcijanina oddanego do końca Bogu i własnemu powołaniu. Przecież był młodym człowiekiem, podobnym do wielu dzisiejszych młodych ludzi: chodził na wycieczki w mieszanym towarzystwie, na co w ówczesnych czasach niezbyt dobrze patrzono; kochał się w dziewczynie, jak wielu innych chłopców kiedyś i dziś; palił cygara. Czym więc się różnił? Odpowiedź brzmi: sercem. Było to serce pałające miłością do ludzi. Do jego życiowej postawy możemy odnieść słowa wiersza współczesnego poety:
Byli tacy, co się rodzili
Byli tacy, co umierali
Byli także i tacy
Co im to było mało.
Pier Giorgio Frassati bez wątpienia należy do tych ostatnich. Zmarł 4 lipca 1925 r. mając 24 lata. W przeddzień swojej śmierci pamiętał o podopiecznych. Na wpół sparaliżowaną ręką, z ogromnym wysiłkiem kreślił do kolegi prośbę o odebranie zastrzyków dla chorego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |