Niewierna wierność

Tajemnicą pozostało, czemu On bardziej upodobał sobie w łotrach, aniżeli w chodzących zawsze prostymi drogami.

Powołanie rodziło się pod krzyżem. Chociaż na początku nie było owocem zachwytu krzyżem. Raczej fascynacją tym, co pod nim się działo. Cudowny Krzyż Tumski włocławskiej katedry. Bo to o nim mowa. Nieodłącznie związany z ołtarzem, przy którym stanąłem dzieckiem będąc, by posługiwać przy sprawowaniu Najświętszej Ofiary. Raz w roku można było doświadczyć cudownego przeżycia. Stawał pod nim biskup męczennik Kazimierz Majdański. Cała katedra zamierała, a on, były więzień obozu koncentracyjnego, drżącym głosem rozważał tajemnicę Męki. Potem diakon wnosił relikwiarz Świętego Drzewa, rozlegał się śpiew, a pod sklepieniem furkotała fioletowa zasłona, ukazując cudowne Oblicze Tumskiego wizerunku. Kilka lat później, pod tym samym krzyżem, ten sam biskup dotknął mojego policzka, wypowiadając słowa: Arkadiuszu, przyjmij znamię Daru Ducha Świętego. Wtedy byłem już po pierwszych rekolekcjach oazowych i przeczuwałem, jaką pójdę drogą.

Później różnie bywało. Świat stał otworem i kusił. Dawał propozycje. Mamił. Aż znów stanąłem pod krzyżem. Tym razem klasztor pofranciszkański w Nieszawie. Modlił się pod tym krzyżem przez jakiś czas św. Maksymilian. Krzyż milcząco pytał, a ja klęczałem, składając pod nim swoje marzenia, plany, by wreszcie ulec temu promieniującemu urokowi miłości i powiedzieć tak. Chociaż nie wiedziałem czemu akurat ja. (Do dziś nie wiem.) Było przecież tylu innych, lepszych i zdolniejszych, co nigdy nie próbowali strąków na polu gospodarza obcej krainy. Tajemnicą pozostało, czemu On bardziej upodobał sobie w łotrach, aniżeli w chodzących zawsze prostymi drogami.

Dwa lata po święceniach, w trakcie rehabilitacji, pisałem rozważanie do diecezjalnego dwutygodnika. To był koniec okresu wielkanocnego. Ewangelia według św. Jana. Zatrzymałem się nie przy pytaniu „czy miłujesz Mnie”. Zatrzymałem się na końcowej scenie. „Inny cię opasze i poprowadzi dokąd nie chcesz.” To był pierwszy moment, kiedy zacząłem uświadamiać sobie istotę kapłańskiego krzyża. Nie to, co chcesz. Pójdziesz tam, gdzie cię opaszą i poprowadzą. Niby oczywiste. Ale nie dla kogoś, kto latami buszował po bieszczadzkich bezdrożach, a wieczorami chwytał gitarę przy ognisku i śpiewał do gwiazd: „Grosza nie mam i nie będę domu swego nigdy miał. Ale zawsze robił będę to, co tylko będę chciał.” Dziś już mało kto to zna i pamięta. Hymn włóczęgów. Niebieskich ptaków, nie przejmujących się groszem i brakiem dachu nad głową. Byle przeżyć nową przygodę i spotkać kogoś ciekawego. Co taki czuje, gdy słyszy, że Inny go opasze i poprowadzi dokąd nie chce?

Romantyczne obrazy nie jest łatwo przekuć na konkretne rozwiązania. Wakacyjne rekolekcje nad Księgą Pieśni nad Pieśniami, duża grupa młodzieży zaszyta w gorczańskiej wiosce, połowa turnusu, a tu dzwoni kuria, każe młodzież rozesłać do domu i obejmować nową parafię. Kuria pyta, młodzież też pyta – czy nie straciłem reszty zdrowego rozsądku, Pan Jezus z krzyża patrzy, Matka Boska Anielska z obrazu się uśmiecha, a decyzję trzeba podjąć. Co znaczy być wiernym w takich okolicznościach? Wyznał potem jeden z kolegów, że nie chciałby znaleźć się w mojej skórze.

Gdy Pan Bóg sam nie może, to się ludzkimi łzami posłuży. Jak wtedy, gdy wydawało się, że mogą się spełnić wszystkie kapłańskie marzenia. Dom rekolekcyjny, małe sanktuarium, parafia z wikariuszem. Podskakiwałem z radości, że po kilkumiesięcznym zamęcie wszystko na nowo zaczyna układać się pomyślnie. Tylko tych łez nie przewidziałem na twarzach. I tych natrętnych pytań młodzieży, nie przeczuwającej jeszcze biegu wydarzeń. Ech, patrzył sobie wyrzeźbiony przez kamienickiego artystę Frasobliwy na tę całą noc zmagań i prób odpowiedzi na pytanie co jest wiernością w tych okolicznościach.

Czasem w tych zmaganiach człowiek ma dość. Staje przed pokusą zejścia do tzw. średniej kapłańskiej. Zresztą zawsze znajdzie się wytłumaczenie. Uszczerbek na zdrowiu, lat przybywa... Coś (ktoś) podpowiada, że dosyć się już w życiu naszarpałem. Wtedy przychodzi Ukrzyżowany z chustą Weroniki. Jakiś telefon, penitent przy konfesjonale, dobre słowo. I ta biała Hostia trzymana w ręce. Lubię wtedy odmawiać drugą Modlitwę Eucharystyczną o Tajemnicy Pojednania. „Przyjmij także nas, Ojcze święty, razem z ofiarą Jezusa Chrystusa, i przez udział w tej Uczcie eucharystycznej daj nam swego Ducha...”

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...