Słychać je z daleka. I trudno przed ich niesionym dźwiękiem orędziem uciec.
Z cyklu "Znaki wiary"
Dzwony. Umieszczane zazwyczaj gdzieś wyżej, najczęściej w wieżach. Czy to w samej bryle kościoła, czy w wybudowanej obok niego specjalnej dzwonnicy. Wykonane najczęściej głównie ze stopu miedzi i cyny, czasem, te „gorsze”, ze stali. Jak wyglądają, wie chyba każdy: krawędź dolna, wieniec, płaszcz, krawędź górna, hełm, korona... Tak uczenie tak nazywają się kolejne, idąc od dołu, partie dzwonu. No i w środku serce, ta „maczuga” bijąca od wnętrza w płaszcz dzwonu. Choć zdarzają się też na świecie dzwony bez serca. A na płaszczu dzwonów często różnorakie dekoracje czy inskrypcje: w roku tym a tym, z okazji tej a tej.... Po co one? Po co dzwony?
Mają przede wszystkim zastosowanie praktyczne. Wzywają do modlitwy – czy to do przyjścia do kościoła, czy odmówienia jej – jak jest na Anioł Pański – tam, gdzie się akurat jest. Małe dzwonki, często cztery złączone jednym pałąkiem, używane są przez ministrantów, którzy sygnalizują kiedy trzeba by wstać, kiedy klęknąć. I tych wielkich i tych małych używa się też podczas procesji, zwłaszcza teoforycznych, z Najświętszym Sakramentem. Uświetniają uroczystości, choć złośliwi twierdzą, że czasem wręcz je zagłuszają. Żegnają też tych, którzy odeszli do wieczności, a których ciała powierza się ziemi. A czasem dzwony z kościelnych wież mogą ogłaszać jakieś wielkie wydarzenia. Radosne i smutne. Czysta praxis. A jednak, jak się zastanowić, mają też chyba dość ważne znaczenie symboliczne.
Ich dźwięk niesie się bardzo daleko. Bez przeszkód przenika przestrzenie i wpada do ludzkiego ucha. Nie tylko cichych górskich dolinach. Także w miastach, gdzie w niedzielne poranki nieraz słychać po kolei dzwony z różnych, odległych o kilka kilometrów kościołów. Oczy można zamknąć czy odwrócić, z lekcji religii się wypisać; radio czy telewizor przełączyć na inny kanał, w internecie wybrać inną stronę. Od dźwięku dzwonów uciec trudniej: czy człowiek chce czy nie, dociera do uszu.
I ten dźwięk przypomina zabieganym wokół codziennych spraw: jest Bóg, są też sprawy Boże. Nie zapominaj, chrześcijaninie, kim jesteś. Nie zapominaj. Szczególnym zaś wezwaniem są dla tych wszystkich, którzy już porzucili życie wiary. Pewnie dlatego niektórych z ich właśnie najbardziej denerwują. Bo te miarowe, mocne uderzenia i unoszący się po każdym z nich dostojny dźwięk są jak wyrzut sumienia: dlaczego dbając o to, co tu i teraz zapominasz o życiu wiecznym? Czy naprawdę Bóg nie jest ci do niczego potrzebny? Serio? Serio? Serio?
Są więc dzwony jakimś wstępem do katechezy. I narzędziem preewangelizacji. Budzą ze snu całkowitego uwikłania w codzienność. Sprawiają, że myśli, czy tego człowiek chce czy nie, kierują się choć na chwilę ku Bogu.
A gdybym ja też stał się jak dzwon? Nie to, żeby być głośny. Ale może moje życie też mogłoby być takim przypomnieniem w moim środowisku o Bogu?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |