Jakże wiele zależy od postawy każdego chrześcijanina, ale od kapłana w szczególności. Jakże wiele zależy od tego, jakie świadectwo daje on swoim życiem i postępowaniem. Nasze zachowanie może ludzi do Boga i do Kościoła przyciągać albo zniechęcić – nieraz na całe życie.
Ksiądz Jerzy znał tę prawdę, nosił ją w sercu i tą prawdą żył. Zgodnie ze swoim postanowieniem neoprezbitera nie dawał się „skleszyć”.
„Przede wszystkim pomoc duchowa księdza jest najistotniejsza, najważniejsza – mówił. – Co mogę dać? Przede wszystkim swój czas, swoją modlitwę. Po prostu jestem z tymi ludźmi w każdej sytuacji. Ludzie przychodzą. Wiedzą, że dom jest dla nich otwarty od rana do wieczora”.
*
W liście do rodziców z 26 czerwca 1967 r. znajdujemy z kolei na stępujące słowa:
„Trzeba pamiętać, że kogo Bóg bardziej doświadcza w cierpieniach, tego bardziej też kocha. W każdym utrapieniu trzeba szukać woli Bożej, dlatego w Bogu trzeba szukać spokoju. Najlepiej w cichej modlitwie, w poleceniu wszystkiego, co się czyni, Bogu. W świecie, na tym padole łez, jest już tak, że każdy cierpi”.
Było w tych zdaniach echo nauk, jakich udzielała swym dzieciom Marianna Popiełuszko.
Kleryk Alek siłę czerpał z codziennej modlitwy. Gdy stawało się to szczególnie niebezpiecznie, miał zwyczaj mówić: „Spokojnie, panowie, spokojnie. Przetrzymamy to”.
Nigdy z nikim się nie kłócił, nie podnosił głosu, nie dawał się ponosić nerwom.
„Mężna, a może i bohaterska postawa księdza Jerzego w czasie naszej służby wojskowej pomogła wielu kolegom-klerykom z wojska ustrzec powołanie do kapłaństwa, a potem je realizować i pogłębiać” – zaświadczał podczas procesu beatyfikacyjnego ks. Wiesław Wasiński.
*
Jeszcze w liceum Alek nie tylko bywał coraz częściej zamyślony, uciekając w samotność, ale też stawał się coraz bardziej pobożny. Szczególnie często modlił się na różańcu.
Ukochał tę modlitwę i później jako kapłan bardzo ją propagował, zakładając kółka różańcowe, rozdając różańce do noszenia na palcu.
„Kiedyś nauczycielka rosyjskiego wezwała mnie do szkoły, żeby mi zwrócić uwagę, że Alek często w kościele na różańcu przesiaduje – wspominała Marianna Popiełuszko. – Zagroziła, że może być z tego obniżony stopień ze sprawowania. Duch Święty mnie natchnął i odpowiedziałam, że jest przecież wolność wyznania”.
Rodzice uczyli Alka i jego rodzeństwo prawdy i sami też żyli prawdą. Wpajali swym dzieciom szacunek względem matki i ojca oraz dla innych osób dorosłych. Dawali im to, co dać mogli, a nie to, czego dzieciom się zachciewało. Przede wszystkim zaś w życiowym posagu dali im wiarę, bo jeśli Bóg jest w domu, nie ma kłopotów z wychowaniem – uważała Marianna.
Alek zapamiętał proste i szczere lekcje swych rodziców na zawsze. Kiedy raz miał wątpliwości, czy postępować tak, jak mówią mu ludzie, którzy bywało, że się z niego śmiali, mama poradziła mu, by zawsze wysłuchał tego, co inni mają do powiedzenia, ale żeby postępował tak, jak nakazuje mu jego wewnętrzny głos, czyli sumienie…
***
Powyższy tekst - którego tytuł pochodzi od Redakcji - to fragmenty książki "Męczennik za wiarę i Solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki". Autorka: Jolanta Sosnowska. Wydawnictwo BIAŁY KRUK