Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Wydawać by się mogło, że to takie proste, oczywiste, banalne wręcz zdanie, gdyby nie fakt, iż często zapominamy o tym, czego nas uczy…
Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę,
Jezus przypomina nam o tym, co powinno być fundamentem w naszym życiu, na czym powinna opierać się nasza wiara.
Czasami bowiem sprowadzamy wiarę do zbioru pewnych czynności zewnętrznych - pójście do kościoła, pomodlenie się, przystąpienie do sakramentów. Sprowadzamy ją do rozumowego, intelektualnego przyjęcia pewnych prawd, norm, przepisów - i starania się by je jak najlepiej przestrzegać.
Oczywiście to wszystko jest ważne i potrzebne, ale warto zadać sobie pytanie - z czego to wypływa? Co jest motywem mojego chodzenia do kościoła, modlenia się, przestrzegania przykazań? Z doświadczenia bowiem wiemy, że powody mogą być różne:
- przyzwyczajenie i tradycja, bo tak mnie wychowano
- poczucie obowiązku
- dla potwierdzenia, że jestem lepszy, pobożniejszy od innych
- ze strachu przed tym co będzie po śmierci, przed karą i potępieniem
- by sobie “zasłużyć” na niebo
I wówczas człowiek zaczyna ograniczać się do “niezbędnego minimum”, które musi wypełnić, do tego co “wystarczy”. Widać to czasami w stwierdzeniach, że przecież przykazania mówią, że mam się spowiadać raz do roku i raz w roku przyjąć Komunię. Więc o co księdzu chodzi, kiedy mówi mi, że to zbyt rzadko?
Tymczasem Chrystus przypomina nam dzisiaj, że fundamentem naszej wiary, naszego życia, powinna być miłość do Boga.
“Jeśli Mnie kto miłuje…”
- będzie chciał się ze Mną spotykać na Eucharystii
- będzie pragnął Mnie przyjmować w Komunii
- będzie chciał rozmawiać ze Mną
- będzie starał się żyć tak, jak uczyłem i robił wszystko, żeby Mnie nie obrazić, nie zranić swoimi słowami, czy postępowaniem
“Jeśli Mnie kto miłuje…” wszystko inne będzie czymś naturalnym, oczywistym i wynikającym z tej miłości.
Dlatego zadajmy sobie dzisiaj to fundamentalne pytanie:
“Czy ja kocham Pana Boga?”
I nie spieszmy się zbytnio z odpowiedzią. Nie odpowiadajmy pochopnie, automatycznie, bez zastanowienia. Pomyślmy wpierw:
Na ile Bóg jest obecny w naszym życiu? Nie w kościele, czy podczas modlitwy, ale w tych wszystkich codziennych sprawach, w tym co robimy i mówimy.
Czy staramy się żyć dla Niego i Jemu podobać?
Czy jest w nas tęsknota za Nim i pragnienie coraz lepszego poznawania Go?
Czy ja kocham Pana Boga….?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.