Nasze życie biegnie sobie jakimś tam rytmem, dzieją się rzeczy mniejsze i większe, w nas i obok nas, trzeba chodzić do pracy, wyjechać na urlop, sprzątać i prać. Nawet nasze modlitwy i przyjmowane sakramenty są wpisane w ten zwyczajny rytm – w nużące poniedziałki, leniwe niedziele, pracowite czwartki... Tak to to, tak to to – toczymy się jak pociąg z wiersza Tuwima.
A słowo Boże wychodzi nam naprzeciw. Mówi, że jakiemuś ojcu ocalono córkę. Że ktoś ma przyjść z pomocą czyimś potrzebom, że tłum się cisnął, że jakaś kobieta wyzdrowiała... Docierają do nas te głosy, echa zdarzeń. Dotyczą nas? Nie dotyczą?
Tak to to, tak to to... Nasze życie przecież toczy się dalej. Biegnie własnym rytmem.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Przeczytaj komentarze | 4 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Sama miałam podobne refleksje, kiedy usłyszałam to Słowo wczoraj wieczorem i cały czas Je w tym kontekście rozważam: czy ja jestem w stanie z taką ufnością dotknąć się płaszcza Jezusa? Z tak wielkim przekonaniem, że mnie też może uzdrowić? Czy faktycznie "Nie boję się, tylko wierzę?" mimo tego, co mówią ludzie, mimo okoliczności?
Ten fragment Ewangelii jest niesamowity, mówi o ogromnych cudach, które uczynił Jezus. Wszyscy go znamy. Takie same cuda Jezus chce czynić w naszym życiu. Ale czy Mu wierzymy? Jaki to Słowo ma wpływ na naszą codzienność?
Na moją często niestety żaden. Albo nie dowierzam, albo w ogóle o Nim nie myślę...
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.