Zastanawiająca jest uwaga poświęcana przez Jezusa ludziom, którzy samych siebie uważają za sprawiedliwych. To, jak wielokrotnie zabiega o nich – choćby gromiąc czy pokazując w przypowieściach skutki takiej postawy. Czy sprawiedliwe czyny tak łatwo mogą nas zwieść na manowce? Może nie jesteśmy aż tak mocni, jak nam się zdawało…
Jeśli zdarza się nam to samo, co owym „dufnym w sobie”, nie jesteśmy przecież poza zasięgiem Boga. To nie jest tak, że przekroczywszy jakąś granicę – nie możemy już do Niego wrócić. Albo że proste środki – jak bicie się w piersi w kruchcie kościoła – w naszym przypadku już nie wystarczą. Dajmy co możemy. Bogu zostawmy resztę.
Do refleksji:
Myśl Jana Pawła II:
„Bóg wszedł w te dzieje, stał się – jako człowiek – ich podmiotem, jednym z miliardów, a równocześnie Jedynym! Ukształtował przez swe Wcielenie ten wymiar ludzkiego bytowania, jaki zamierzył nadać człowiekowi od początku. Ukształtował w sposób definitywny, ostateczny – w sposób Sobie tylko właściwy, stosowny dla swej odwiecznej Miłości i Miłosierdzia, z całą Boską wolnością – a równocześnie z tą szczodrobliwością, która pozwala nam wobec grzechu pierworodnego i wobec całej historii grzechów ludzkości, wobec manowców ludzkiego umysłu, woli i serca, powtarzać z podziwem te słowa: O szczęśliwa wino, któraś zasłużyła mieć takiego i tak potężnego Odkupiciela!” (Redemptor hominis, nr 9).
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.