Czasem chcielibyśmy tylko troszeczkę, połowicznie, asekurując się. Wierzyć, ale mieć prawo do własnych preferencji, wyborów. Służyć, ale mieć w pamięci samorealizację, nienależność. Wprowadzać pokój, ale tylko do granic świętego spokoju, nic więcej.
Bóg, który żąda wyłączności – jakoś nie do końca nam pasuje. Przynajmniej czasami. Niech pokona naszych wrogów, niech strzeże naszych przyjaciół, niech nas samych uchroni od nieszczęścia. Ale cała reszta już niekoniecznie: być wyrzuconym z Nim poza nawias, być ukrzyżowanym, być osądzonym…
Wiedząc o tym, znając doskonale własne uniki – wołajmy o zmiłowanie, o Jego obecność. O łaskę.