Słuchamy
Henryk Przondziono /Foto Gość

Słuchamy

Brak komentarzy: 0

Katarzyna Solecka

publikacja 28.11.2020 18:24

Słuchanie to coś, co robi się, jeszcze zanim cokolwiek się zrobi. Szczególnie słuchanie Boga.

Nie wiem, ilu jest takich, którzy – jak ja – dostają gęsiej skórki, słysząc „powinnaś”, „człowiek powinien”. Niby wiadomo, że takie wskazania płyną (przynajmniej na ogół) z mądrości czy dobroci serca i znaczą po prostu tyle, co „warto”: to i to zrobić, do tego się przyłożyć, na tamto zwrócić uwagę. Jednak w gąszczu tych „powinieneś”, napływających zewsząd, bez przerwy, trudno jest czasem stłumić odruch ucieczki. Bo czy nie tęsknimy za tym, aby mieć tak po prostu, w końcu, święty spokój?...

Na szczęście Pan Bóg wymyślił takie coś jak niedziela. I to jest właśnie ten święty (bo Boży) (s)pokój dla nas.

*

Temat dzisiejszy to jakby przedsionek tego niedzielnego spokoju. Bo słuchanie to coś, co robi się, jeszcze zanim cokolwiek się zrobi. Szczególnie słuchanie Boga.

*

Słuchamy. My słuchamy. Bo nie chodzi być może przede wszystkim o to, co robię ja jako ja – ale o to, co my robimy. Słuchanie Boga jest tworzeniem więzi – zaproszeniem najpierw do tej wspólnoty, którą jest Trójca Święta. Jak na ikonie Rublowa: nasze miejsce jest wewnątrz obrazu, jesteśmy wciągani w ten odwieczny dialog, w to życie.

Słuchamy – my słuchamy, liczba mnoga – bo Bóg mówi do nas, do wszystkich ludzi. A tylu nas jest. I to różnych takich. Rozmaitych tak bardzo, że czasem trudno nam znaleźć do siebie drogę.

Jednak słuchamy tych samych Bożych słów. Ja słucham. Sąsiad. Siostra mieszkająca 450 kilometrów dalej. I misjonarz na Alasce też.

*

A skoro słuchamy, to znaczy, że mamy w ogóle taką możliwość. W podwójnym sensie. Że Bóg do nas mówi. I że my możemy ten przekaz odebrać. Nadawanie na tych samych falach? Konieczność przestrojenia odbiornika? Jakbyśmy dziś powiedzieli: adwentowa oferta, by zaopatrzyć się w większy talerz (i sygnał nie będzie zanikał, i wyższy komfort odbioru).

*

Słuchanie to obecność. Bycie tu i teraz. Wszystkie „powinnaś” zostawiasz na boku. Mówisz: „jestem”.

Że trochę pusto? Tak. Nawałnica przeszłości w tle? Nie szkodzi. Tyko oddychasz. Mówisz: „jestem”.

*

Zastawiony w czasie Eucharystii stół Słowa Bożego to nie jest przyjęcie-niespodzianka. My wiemy, jakie czytania usłyszymy, albo raczej możemy się dowiedzieć z łatwością. Im bardziej, im głębiej, im lepiej będziemy przygotowani – tym lepiej. Pisze Jan Paweł II: „Zasługują zatem na wielkie uznanie te inicjatywy, przez które wspólnoty parafialne, angażując wszystkich uczestników Eucharystii – kapłana, służbę liturgiczną i wiernych – już w ciągu tygodnia przygotowują niedzielną liturgię, rozważając słowo Boże, zanim jeszcze zostanie wygłoszone” (Dies Domini, nr 4).

Słuchajmy więc. Ale jak? Przecież nie będę pisać nikomu, co powinien zrobić.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..