Garść uwag do czytań na wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej z cyklu „Biblijne konteksty”.
Ile wskazań Jezusa traktuję jako nieosiągalne ideały i mrzonki?
Z kim wierny uczeń Chrystusa musi walczyć? Z jakimiś "onymii"? Sęk w tym, że często ze "swoimi". I samym sobą na dokładkę.
Schowany w cieniu ręki miecz, utajona w kołczanie strzała.
Ojciec Pio odmawiał go tyle razy, że na rękach miał odciski. Jan Bosko i Josemaría Escrivá nazywali go „potężną bronią”. W opowieściach o Różańcu nie znajdziemy tylko laurek. Mała Tereska szczerze notowała: „Odmawianie go kosztuje mnie więcej niż używanie narzędzi pokutnych”.
O, zakryj oczy i nie patrz na dramat, Kowalu siedmiu mieczów, które Matka W sercu poczuła...
Kiedy wydaje się nam, że tych którzy nie chodzą Bożymi drogami należałoby wyniszczyć „ogniem i mieczem”, Ewangelia uczy nas cierpliwości.
Dziś zamiast miecza często używa się słów. Być może dlatego, że rany przezeń zadane są mniej widoczne. Potrafią wycisnąć wiele łez.
Strzała i miecz zaostrzony to atrybuty raptusów i gwałtowników. Ale tylko dzięki nim zbawienie ma szanse dotrzeć aż po krańce ziemi.
Zbyt często nie potrafimy oprzeć się pokusie wyprawy na wyżyny Moabu, gdzie spodziewamy się nagród i zaszczytów. I wtedy potrzebujemy miecza anioła i upomnienia oślicy...
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...