Czytam i myślę o Kościele, w którym jestem. Rzadko kiedy pojmujemy go chyba jako źródło naszej mocy i radości.
W Jezusie otwiera się przed nami nieogarniona perspektywa świętości i uwolnienia od wszystkiego, co jest dla nas obce i śmiertelne. W Nim jesteśmy posłani, jak owych siedemdziesięciu dwóch...
To nie prawda, że odejście od Boga zawsze jest skutkiem przebywania w złym towarzystwie, niewłaściwych lektur, zbyt odważnych pytań i kwestionowania Bożego objawienia.
Życiowe priorytety układamy w zależności od przyjętego celu. A do konkretnego celu prowadzi określona droga.
Aby odejść z powracającym do serca pokojem trzeba wierzyć, że ludzka złość i grzech mogą – i bardzo często są – narzędziem ocalenia.
Czerpanie radości z Bożych spraw jest trudne czy łatwe? Stanowi sprawdzian dojrzałości naszej wiary?
Może najtrudniejszym do wykonania postanowieniem adwentowym jest dziękczynienie.
Szukający wszędzie zła złem się otacza.
Jezus pyta chorego: Czy chcesz wyzdrowieć?
Jak Ezechiel, i ja jestem powołana do bycia prorokiem – poprzez chrzest mam udział w kapłańskiej, prorockiej i królewskiej funkcji Jezusa.
Przecież słabi jesteśmy.