Chrześcijaństwo jest żywą relacją człowieka z Bogiem. Zbawienie dokonuje się kiedy człowiek decyduje odpowiedzieć na miłość Boga swoją miłością.
Żyć z Nim, znać Go dlatego, że żyjemy razem – i tworzyć wspólnotę, w codzienności żyć wśród braci: to dwa wymiary chrześcijaństwa.
Nie należy w nim zanadto analizować swoich różnych upadków. Pamiętaj, że chrześcijaństwo jest tak zbudowane, że światło jest w marszu. Trzeba iść!
Zmartwychwstanie Jezusa, mimo że nieprawdopodobne, od dwudziestu wieków stawia chrześcijaństwo w takim punkcie, że gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, to upadłaby cała wiara.
Chrześcijaństwo jest drogą. To nie jest tak, że człowiek od razu jest dokonały we wszystkim i zawsze postępuje zgodnie z nauką Jezusa.
Uczniowie wędrujący do Emaus mieli w sercu zamęt, a pewnie i poczucie porażki, strach. Być może do tego przyznać się nam najtrudniej – do rozczarowania chrześcijaństwem...
We wczesnych wiekach chrześcijaństwa umieszczano przy katedrze odrębny budynek (baptysterium), który był przeznaczony tylko dla celebracji tego sakramentu. Od niego prowadziła droga do pobliskiego kościoła. Dlaczego?
W chrześcijaństwie fascynuje mnie fakt, że Jezus niczego nie żąda, że zostawia nam możliwość wyboru. A jednocześnie od swoich uczniów wymaga bardzo dużo, zaangażowania się całym sobą.
Chcemy być godni Ciebie Chryste, chociaż dobrze wiemy, że nie potrafimy nigdy być godni do końca. Chcemy iść za Tobą, z naszym krzyżem, nie szukając łatwego chrześcijaństwa.
Chrześcijaństwo nie wkłada w nasze ręce czarodziejskiej różdżki pozwalającej zmieniać warunki, w których toczy się nasze życie. Sytuacja nas, chrześcijan, jest taka sama jak wszystkich innych ludzi.
Trud nie jest celem sam w sobie, ale stanowi drogę przemiany mentalności świata w mentalność ewangeliczną.