Niezwykle trudno w bólu przyjąć, że moje cierpienie dla kogoś może być ocaleniem. Odpowiedzią na czyjś krzyk: „ratuj”!
Patrzę na Niego. Widzę Jego oczy. Jego nadzieję. Nie, nie potrafię się odwrócić.
Czyim bliźnim ja zechcę być? Kto zasługuje na moje miłosierdzie? Niewinny, zapewne. Ale jeśli sam doprowadził się do tej sytuacji?
Wysłano człowieka, by zobaczył na własne oczy, co się tam właściwie dzieje. A on zobaczył... i ucieszył się.
Bogatsi w znajomość Ewangelii mamy patrzeć na nasze życie w duchu zawierzenia. I interpretować rzeczywistość zgodnie z nauczaniem Jezusa.
Święty Paweł nie mówi: sztucznie, na siłę i obłudnie poniżajcie siebie, by marność innych okazywała się mimo wszystko lepsza...
Kamień na kamieniu. Cegła na cegle. Apostołowie. Prorocy. Święci. Między nimi ja. Nie nic-nie-znaczacy element. Jedna z cegieł wielkiej Świątyni Pana.
Może to mnie trzeba tych wielu powtórzeń. Kruchych jak ludzkie zapewnienia. Już teraz na zawsze… Już się zmienię, zobaczysz…
Chcecie mieć Boga na swój obraz i podobieństwo? On nie jest do was podobny.
Można zacząć od tego, co ja mam Bogu dać. Jak mam zasłużyć na Jego miłość. Można nawet znaleźć w tym upodobanie. Tylko...
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.