Za każdym razem myślimy o drodze przebytej niegdyś przez Naród Wybrany, o Jezusowej drodze Męki, Krzyża i Zmartwychwstania, i o wiodącej przez sakramentalne znaki drodze Kościoła.
Wielki Piątek. Łzy Boga, łzy Matki Bolesnej, łzy aniołów, łzy człowieka… Potok łez… Morze miłosierdzia… A jeśli łez człowieka zabraknie?
Co rozumiemy przez przykazanie miłości? W jaki sposób w liturgicznych znakach to przykazanie ma wyrazić się w sposób możliwie najpełniejszy?
Gołym okiem widać, że ruch w naszych kościołach zaczyna się dopiero w Wielką Sobotę. Wniosek jest oczywisty. Przed nami wielka praca nad Triduum.
„Cóż to, cóż to, Pana nie ma? Pan na pewno ukrył się! Wypatruję Go oczyma. Nie ma Pana. Nie ma, nie.”
Katechizm Kościoła Katolickiego nie zna czegoś takiego jak sakramenty dojrzałości chrześcijańskiej.
Trzymając w ręku paschał celebrans mówi: „Przyjmijcie światło Chrystusa.” Słowa te nawiązują do starej tradycji Kościoła, nazywającej chrzest oświeceniem...
Wtedy ktoś nieśmiało zaproponował, by po rachunku sumienia odmówić egzorcyzm z Obrzędów Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych. I stał się cud...
Powędrujemy do miejsca, które w kościele, po ołtarzu i tabernakulum, jest miejscem najświętszym, czyli do chrzcielnicy.
Boże, z Twojej woli w łonie Maryi Dziewicy odwieczne Słowo przyjęło ludzkie ciało; spraw, abyśmy wyznając, że nasz Odkupiciel jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, zasłużyli na udział w Jego boskiej naturze. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa...
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...