Nie jestem mnichem, więc modlitwa u mnie kuleje - tłumaczy się niejeden zabiegany człowiek. Ale można to zmienić. Nie zaniedbując żadnego ze swoich ważnych obowiązków. Chcesz spróbować?
Gdybyśmy mogli słuchać Boga tak, jak słuchamy innego człowieka, pewnie byłoby nam łatwiej. Bóg jednak nie chciał w tak namacalny sposób objawiać człowiekowi swojego istnienia. Dlatego zdani jesteśmy na narzędzie znacznie bardziej wyrafinowane niż ucho: sumienie.
No dobra. Przyszedłem. Posłuchałem, co Bóg ma do powiedzenia. Ale o czym mam Mu mówić? Przecież i tak wszystko wie.
Modlitwa niewiele mi daje – skarżą się niektórzy. Albo mawiają, że do modlitwy muszą mieć nastrój. I najlepiej im modlić się na łonie przyrody. Dlatego szerokim łukiem omijają niedzielną Mszę. I wszelkie wspólne nabożeństwa. Głupi. Bo to nie tak.
Bóg mówi do człowieka przez swoje Słowo zawarte w Piśmie Świętym. Bóg mówi w głosie własnego sumienia. Jeśli już to odkryłeś, możesz spróbować odczytywać głos Boga w tym, co Cię spotyka w życiu.
Często lekceważone, budzące uśmiech politowania, traktowane bardziej jako przerywnik w nabożeństwie czy mądrym kazaniu niż wyraz autentycznej religijności. Tymczasem często są modlitwą. Co takiego?
Spotkania bywają różne. Oficjalne i jak najbardziej prywatne. Uroczyste i zupełnie zwyczajne. Trzeba się do nich przygotowywać albo i nie. A na spotkanie z Bogiem w modlitwie?
Kiedy klęcząc przed Najświętszym Sakramentem na śliskiej posadzce kościoła zamiast na modlitwie skupiasz się na tym, by kolana ci się nie rozjechały, czas najwyższy, aby usiąść. Nie wypada?
„Nieustannie się módlcie” – wzywał święty Paweł. Czy to znaczy, że każda chwila, w której nie przesuwam w palcach paciorków różańca jest zmarnowana?
Bycie dzieckiem jest umiejętnością zadawania pytań. Od prostych „co to jest”, poprzez powtarzane dziesiątki razy „dlaczego”...