No dobra. Przyszedłem. Posłuchałem, co Bóg ma do powiedzenia. Ale o czym mam Mu mówić? Przecież i tak wszystko wie.
Szkoła modlitwy człowieka zabieganego
Wcale mówić nie musisz. Trwanie w milczeniu przed Bogiem też jest modlitwą. Bywa najpiękniejszym uwielbieniem. Ale kiedy już otwierasz usta, pozwól, by modliło się Twoje serce. Mów to, co płynie z jego głębi.
Nie musisz posługiwać się gotowymi modlitewnymi formułami. Z czasem być może okryjesz, jak dobrze ujmują to, co chciałbyś wyrazić; jak czasem dobrze wpisują się w pustkę twojego serca, a przy okazji uczą właściwej postawy wobec Boga. Ale możesz też modlić się własnymi słowami. Nawet jeśli nie są piękne, sam Duch przyczynia się w nich za Tobą.
Jeśli czujesz, że powinieneś – przepraszaj. A kiedy wydaje ci się, że wszystko jest w porządku, zapytaj siebie, czy nie mógłbyś być bardziej święty. Wiesz przecież – bez cienia przesady – że nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Zwłaszcza jeśli codziennie robisz rachunek sumienia.
Jeśli uważasz, że powinieneś (a trudno tak nie uważać) – dziękuj Bogu. Za przebaczenie win, za możliwość bycia Jego dzieckiem, za każdy dzień, za każde dobro, za każde piękno, którego w swoim życiu doświadczyłeś. Im bardziej uświadamiasz sobie, jak wiele Bogu zawdzięczasz, tym bardziej brakuje słów, żeby tę wdzięczność wyrazić. Wtedy z Twojego serca płynie uwielbienie. Nie jest ono wcale przejawem lizusostwa. Tak jak małe dziecko nie próbuje wymieniać wszelkich dobrodziejstw, jakich od matki doświadczyło, tak i ty w tym momencie po prostu się cieszysz, że On jest.
Modlitwa prośby może wydawać się czasami małostkowa i interesowna. Czyż Bóg nie wie, czego potrzebuję? Czy nie da mi, jeśli nie poproszę? Tą modlitwą też wielbisz Boga. Bo wyznajesz w niej wiarę w Jego moc. A jednocześnie w tej modlitwie człowiek chyba najmocniej uświadamia sobie, kim jest wobec Boga. Wobec większych problemów zawsze jak bezradne dziecko, któremu Ojciec musi czasem pomóc.
Gdy gorąco o coś prosisz, a Bóg zdaje się nie chcieć prośby wysłuchać, może się w tobie rodzić zwątpienie i zniechęcenie. Nie martw się. Bóg zawsze słyszy twoje prośby. Ale nie zawsze wysłuchuje ich zgodnie z tym, czego oczekujesz. Bo patrząc z perspektywy wieczności, wie lepiej. Sam czasem po latach cieszysz się, że kiedyś Bóg jakiejś Twojej prośby jednak nie spełnił. A bywa i tak, że po czasie widzisz, że wysłuchał twoją prośbę inaczej, lepiej niż się spodziewałeś. Jednak często już gorąco o coś prosząc odkrywasz, że sensowniej będzie, jeśli Bóg zdecyduje po swojemu. Dojrzewasz do powiedzenia „bądź wola Twoja”. Dojrzewasz do ufności.
Na modlitwie mów Bogu o sobie. O planach na dziś, o przeżytym dniu, swoich radościach, smutkach, kłopotach; o rodzinnych nieporozumieniach, awanturze w pracy i kolejnym pomyśle polityków. Po co? Nie zapytałbyś, po co o takich sprawach opowiadać przyjacielowi czy żonie. Ale wyjaśniam: czasem ot tak, żeby podziękować. Czasem, żeby ci było lżej, żeby znaleźć rozwiązanie jakiegoś trudnego problemu. Ale chyba przede wszystkim po to, żeby siebie i wszystkie sprawy zobaczyć oczyma Boga. Pamiętasz? Na modlitwie ciągle możesz wsłuchiwać się w swoje oświecone Bożym objawieniem sumienie.
Gdybyś o kłótni w pracy opowiadał żonie, pewnie byś zaczął od „ten głupek, mój współpracownik” i potem przedstawił sprawę uwypuklając winy adwersarza, a swoje skrzętnie skrywając. Przed Bogiem, który wie wszystko, tak nie zrobisz. Ugryziesz się w język, zanim na określenie dziecka Bożego użyjesz niewybrednego epitetu. A i na samą istotę sporu spojrzysz z szerszej perspektywy.
Czasem zdarzy się, że ktoś strasznie ci dokopie. Jak wtedy się modlić? Udawać przed Bogiem, że nic się nie stało? Mówić, że z serca przebaczam, gdy w rzeczywistości grają we mnie najgorsze instynkty?
W świętej Biblii są i modlitwy mało święte. Skrzętnie pomijane w liturgii psalmy złorzeczące. „Córo Babilonu, niszczycielko, szczęśliwy, kto ci odpłaci za zło, jakie nam wyrządziłaś! Szczęśliwy, kto schwyci i rozbije o skałę twoje dzieci” – kończy autor psalmu 137 widząc ogrom krzywd, jakich doznawali wygnańcy w Babilonii.
Jeśli w księdze pisanej – jak wierzymy – pod natchnieniem samego Boga znajdują się takie teksty, to na pewno nie bez powodu. To wskazówka, że Bóg rozumie, iż są krzywdy, które trudno tak od razu wybaczyć. Że ból bywa czasem zbyt wielki. Gdy spotka cię coś takiego, nie ukrywaj się przed Bogiem i nie obwiniaj, że jesteś najgorszy. Przyjdź i powiedz, jak cię boli i jak bardzo szukasz zemsty. Ale zostaw wyrównanie rachunków Bogu. On może. On na pewno nikogo nie skrzywdzi zbyt surową karą. A gdy już wykrzyczysz swój ból, wtedy łatwiej będzie ci wybaczyć.
Gdyby w modlitwie chodziło tylko o poinformowanie Boga o jakichś sprawach, rzeczywiście nie miałaby ona sensu. Ale to coś więcej. To spotkanie z Bogiem, który oczyszcza i uświęca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |