Nierzadko zastanawiamy się nad celowością tego, co robimy, nad sensem życia i istnienia. Szukamy swego celu, tej gwiazdki, do której zmierzamy, chcemy sobie wytyczyć prostą, po której mamy przejść przez życie. Nie zdajemy sobie sprawy z celowości i przyczynowości naszych działań i zamierzeń.
Dlaczego? Otóż jesteśmy uwiązani w kieracie pracy, obowiązków, gdzie przyczynowość góruje nad skutkiem. Zamierzenia wyprzedzają czyny. A właściwie powinny one iść w szyku właściwym: zamierzam, czynię, realizuję i korzystam. Żyjemy w czasach, gdy wszystko dzieje się za szybko, za nerwowo, nierzadko byle jak, ze szkodą dla nas samych. A wystarczy wejść w system Bożego przepowiadania, zamysłów, planów, a od razu zrobi się o wiele spokojniej, poczujemy jedność prowadzącą do jednego celu, ten cel pomoże nam przy przejściu przez życie.
Za trudne? Plan Boży od zawsze zakładał wielką miłość do ludzi, stąd to co było, jest i będzie ma swoje uzasadnienie w naszym życiu i postępkach. Ten plan zakładał od zawsze naszą niewierność, nasze bałwochwalstwo, dlatego Bóg – poprzez swoją wybrankę – zszedł na ziemię przybrawszy postać człowieka, dlatego też to ją obrał jako Rodzicielkę Syna, a zarazem Boga. Wiedział dobrze, że Maryja podda się woli Pana, nie będzie protestować, wręcz przyjmie ten dar jako swój cel życia. „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.”(Ga4,4-5) Wykupieni to my, którzy tutaj i teraz jesteśmy, ale również i ci, którzy byli i będą. Wyłącznie i zawsze: „nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.” (Ga4,6-7).
To Jej Rodzicielstwo było dla Maryi celem, życiem, obowiązkiem i miłością. Pojęła bardzo szybko i rozważnie, co oznacza Macierzyństwo w Jej wydaniu, bowiem została nie tylko Matką Boga, ale zarazem całego naszego Kościoła, więc podwójna odpowiedzialność i powaga. A zdając sobie z tego sprawę, słysząc wszystko, o czym wokół mówiono, Ona „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.” (Łk2,18-19).
No fajnie, ktoś powie, ale to wszystko mnie nie dotyczy, Matką Boga już nie będę, a sam(a) nie czuję się w stanie realizować, tak jak ci starożytni, teraz mamy mniej czasu, więcej zajęć, ja do tego się nie nadaję... Błąd. Rozważmy powyższe wersety, zastanówmy się nad swoim życiem, może jednak znajdziemy w sobie to coś, co pozwoli nam znaleźć ten rytm, tę linię planu naszego życia, jak to zrobiła Rodzicielka. Na początku zacznijmy od tych małych, codziennych spraw, a może powoli dojdziemy do większych, tych dla nas ważnych, prawdziwych, celowych. Uda się, tylko potrzeba trochę wytrwałości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |