Słyszę dziś w Apokalipsie, jak w niebie stworzenie oddaje cześć Zasiadającemu na tronie. Czyli Bogu. Jak dwudziestu czterech starców powtarza „Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, odebrać chwałę i cześć, i moc, bo Ty stworzyłeś wszystko, a z woli Twojej istniało to i zostało stworzone”. A my?
No właśnie. Komu my, ludzie XXI wieku, dziś oddajemy cześć? Nie negując tego, że Bóg ma na ziemi wielu szczerze oddanych Mu czcicieli, można jednak chyba powiedzieć, że zbyt często sami sobie. „Ja, ja, my, my, ja, my” i tak bez końca. Stwórca dla nas gdzieś w zaświatach; jeśli istnieje, to powinien nam udowadniać swoje istnienie. I nawet jeśli jest, to powinien się nie wtrącać. „My sami” dajemy radę...
A bywa dziś coraz częściej i tak, że czcimy stworzenie. Nie Boga, ale to, co stworzył. To stworzeniu składamy ofiary, żądamy, by dla niego ponosić wyrzeczenia, niegodni istnienia przed nim padamy na kolana prosząc o wybaczenie za zbyt obfite z niego korzystanie. A Bóg?
To przed Nim powinniśmy padać na twarz. Bo to jemu wszystko zawdzięczamy.