Katecheza o modlitwie Benedykta XVI z 15 lutego 2012 roku.
Modlitwa Jezusa w tej chwili cierpienia - „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” - jest głośnym krzykiem najwyższego i całkowitego zawierzenia Bogu. Wyraża ona pełną świadomość, że Jezus nie jest opuszczony. Początkowe wezwanie „Ojcze” – przypomina Jego pierwszą wypowiedź jako dwunastoletniego chłopca. Pozostał wówczas przez trzy dni w świątyni Jerozolimskiej, której zasłona obecnie się rozdarła. A kiedy rodzice wyrazili Jemu swoje zaniepokojenie, odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”(Łk 2,49). Od początku aż do końca Jego odczuwanie, słowo, działanie całkowicie określa Jego wyjątkowa relacja z Ojcem. Również swój krzyż przeżywa On w pełni w miłości, w owej synowskiej relacji z Bogiem, ożywiającej Jego modlitwę.
Słowa wypowiedziane przez Jezusa, po wezwaniu „Ojcze” podejmują wyrażenie psalmu 31: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego”(Ps 31,6). Nie są one jednak prostym cytatem, lecz wykazują stanowczą decyzję: Jezus „oddaje się” Ojcu w akcie całkowitego zawierzenia siebie. Słowa te są modlitwą „zaufania”, pełną ufności w miłość Boga. Modlitwa Jezusa w obliczu śmierci jest dramatyczna, tak jak ma to miejsce w przypadku każdego człowieka, ale równocześnie jest przeniknięta tym głębokim spokojem, który rodzi się z zaufania Ojcu i z woli całkowitego powierzenia się Jemu. W Getsemani, kiedy wszedł w ostateczne zmagania i najbardziej intensywną modlitwę oreaz miał być „wydany w ręce ludzi” (Łk, 9,44) Jego pot stał się „jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 44). Ale jego serce było całkowicie posłuszne woli Ojca i dlatego przybył „anioł z nieba”, aby Go umocnić (por. Łk 22, 42-43). Teraz, w swych ostatnich chwilach Jezus zwraca się do Ojca, mówiąc w jakie naprawdę ręce składa całą swoją egzystencję. Przed wyruszeniem w drogę do Jerozolimy Jezus nalegał, mówiąc do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi” (Łk 9,44). Teraz, kiedy życie Go opuszcza, pieczętuje On w modlitwie swą ostateczną decyzję: Jezus pozwolił, aby został wydany „w ręce ludzi”, ale w ręce Ojca składa swego ducha; w ten sposób stwierdza św. Jan Ewangelista – wszystko się wypełniło, najwyższy akt miłości został doprowadzony aż do końca, do kresu i poza kres.
Drodzy bracia i siostry, słowa Jezusa na krzyżu w ostatnich chwilach Jego życia ziemskiego dają ważne wskazania dla naszej modlitwy, ale otwierają również na pogodne zaufanie i mocną nadzieję. Jezus, który prosi Ojca, aby przebaczył tym, którzy Go krzyżują zachęca nas do trudnego aktu modlitwy także za tych, którzy nam wyrządzają krzywdę, zaszkodzili nam, abyśmy potrafili zawsze przebaczać, żeby Boże światło mogło oświecić ich serce; zachęca nas, aby żyć w naszej modlitwie tą samą postawą miłosierdzia i miłości, jakie Bóg ma wobec nas: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” mówimy codziennie w „Ojcze nasz”. Równocześnie Jezus, który w chwili śmierci powierza się całkowicie w ręce Boga Ojca przekazuje nam pewność, że niezależnie od tego, jak ciężkie byłyby próby, jak trudne problemy, czy ciężkie cierpienia, nigdy nie wypadniemy z rąk Boga, z tych rąk, które nas stworzyły, wspierają nas i towarzyszą nam na drodze naszego życia, ponieważ kieruje nimi miłość nieskończona i wierna.