Możesz zobaczyć swój przyszły dom. Usłyszeć rozbrzmiewającą w nim muzykę, okrzyki radości tych, z których oczu otarto wszelką łzę.
„Jagiełło dotarł do opuszczonej przez Krzyżaków komturii dzierzgońskiej 22 lipca, a pobyt na zamku rozpoczął od wysłuchania Mszy św. w kaplicy św. Krzysztofa.” Zapis kroniki poszukiwaczy rzeczy zaginionych nie jest jedynym tekstem, mówiącym o wysłuchaniu Mszy. Dziś jeszcze usłyszeć można podobne wyznania osób w podeszłym wieku. Dziwiące współczesnych, zwłaszcza młodszych. Sobór bowiem, a za nim całe duszpasterstwo liturgiczne ostatnich dziesięcioleci, zdecydowanie podkreślał uczestnictwo. Świadome, czynne, pełne. Można jednak się zastanawiać, czy trzy soborowe wskazania stoją w sprzeczności z tradycyjnym wysłuchiwaniem Mszy. Bo Msza święta, liturgia, przestrzeń sakralna – mówi. Objawia człowiekowi Boga. Uczestniczyć świadomie znaczy tę mowę usłyszeć. Uszami, oczami, rozumem, sercem. Katechizm Kościoła Katolickiego tę zdolność usłyszenia nazywa otwarciem.
Z uszami podobno nie mamy problemu. Podobno. Ilu z nas zapamiętało niedzielne słowo? A jeśli nie zapamiętało nazwijmy rzecz po imieniu. Boski pokarm (oczy widzą dwa stoły), spłynął jak przysłowiowa woda po kaczce, nie trafiwszy ani do uszu, ani do umysłu, tym bardziej do serca. Tak, tak, ktoś to napisał przede mną, w poniedziałek. Można słuchać i nie słyszeć.
Roztargnienie? Brak zdolności koncentracji? Skończyła się pojemność twardego dysku i nie jest zdolny zarejestrować kolejnej porcji informacji? Pewnie wszystkiego po trochu. Ze wskazaniem największego niebezpieczeństwa. „Nic tak nie zabija ducha liturgii jak rutyna” – napisał przed laty ks. Franciszek Blachnicki. Pamiętacie te opowieści o koniach, co swych pijanych właścicieli odwoziły do domów, znając drogę na pamięć? Czasem przechodzimy przez święte tajemnice jak te konie. Przesada?
W dni powszednie sprawuję niekiedy Eucharystię bez ministranta. Podczas konsekracji wielu stoi. Nie było dzwonka. To znaczy nie słuchamy. Wyćwiczony odruch zastępuje duchowość. Albo modlitwa po Komunii. Zakończona gromkim Amen wszystkich uczestników. Przytoczmy jedną z nich. „Prosimy Cię, Boże, aby Ciało Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, które przyjęliśmy, było lekarstwem dla naszej duszy i ciała.” Które przyjęliśmy… Co powinni odpowiedzieć ci, którzy nie przyjęli? A jeśli odpowiadają – bezmyślność to czy rutyna?
Wybór tej modlitwy nie był przypadkowy. Ona jest mową do Boga. I jest mową Boga. Dałem ci Lekarstwo dla duszy i ciała. Dałem ci mojego Syna. On jest Lekarstwem, którego potrzebujesz najbardziej. Każde inne jest zaledwie suplementem. Przyjmując już smakujesz uczty, jaka dla ciebie została przygotowana w niebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |