Spotkania Jana Pawła II z młodzieżą to jeden z najbardziej charakterystycznych elementów pontyfikatu świętego niebawem papieża.
Tych spotkań było bardzo wiele – w Watykanie, w Castel Gandolfo, w wielkich miastach świata podczas zainicjowanych właśnie przez papieża Polaka Światowych Dni Młodzieży. Spotkanie z młodzieżą to był żelazny punkt każdej papieskiej pielgrzymki – i tej zagranicznej, i zwykłej wizytacji w rzymskiej parafii. Każdy proboszcz w Rzymie wiedział, że takiego spotkania nie może zabraknąć w programie odwiedzin biskupa Rzymu. „Ilekroć znajduję się na spotkaniach z młodymi w jakimkolwiek miejscu świata, czekam przede wszystkim na to, co oni zechcą mi powiedzieć o sobie, o swoim społeczeństwie, o swoim Kościele. Niekoniecznie słowami, ale obecnością, śpiewem, może nawet tańcem, inscenizacjami, wreszcie entuzjazmem” – tłumaczył Jan Paweł II w rozmowie z Vittoriem Messorim, której zapis stanowi książka „Przekroczyć próg nadziei”.
W towarzystwie ludzi młodych papież zawsze czuł się doskonale. Można to było dostrzec zwłaszcza, kiedy z powodu wieku i choroby coraz bardziej tracił siły. Wśród młodych jakby je odzyskiwał. W rozmowie z Messorim mówił, że chociaż przybywa mu lat i ubywa sił, młodzi ludzie każą mu być młodym. Nie pozwalają zapomnieć mu o własnym doświadczeniu młodości i jej znaczeniu dla życia każdego człowieka.
Ojciec nie kumpel
Jan Paweł II potrafił z młodzieżą się bawić, śmiać, żartować, ale też modlić się i razem szukać odpowiedzi na ich najważniejsze pytania. Właściwie każde spotkanie, nawet przypadkowe, nieplanowane, wykorzystywał do przekazania młodym czegoś ważnego. Jak w Krakowie, na Franciszkańskiej 3. Pod oknem, do którego już na stałe przylgnęło określenie „papieskie”, wieczorami gromadziły się tłumy młodych ludzi, ilekroć gościł tu papież. Śpiewali mu, żartowali z nim, przekomarzali się, wznosili okrzyki, ale milkli, kiedy ojciec święty zaczynał mówić. Chłonęli każde jego słowo. A papież nie prawił młodzieży komplementów, nie próbował się przypodobać, nie starał się być kumplem. Stawiał wymagania, nie robiąc żadnych ustępstw nawet w tak drażliwych sprawach jak moralność, miłość, seksualność, rodzina. Mówił szczerze, prosto z serca, zawsze prawdę. Jak prawdziwy przyjaciel i ojciec. Był przekonany, że młodzi wcale nie oczekują bezwarunkowej akceptacji. „Chcą, żeby ich poprawiać, żeby im mówić tak lub nie. Potrzebują przewodników” – przekonywał Vittoria Messoriego.
A młodzi mu wierzyli, ufali, chcieli słuchać jego rad, bo czuli, że Jan Paweł II naprawdę ich kocha. Słuchali z entuzjazmem i emocjami właściwymi młodości, ale i z uwagą.
My, Polacy, szczególnie zapamiętaliśmy takie rozmowy podczas papieskich pielgrzymek do ojczyzny. We wspomnieniach wracają nastrój tamtych chwil i papieskie słowa, które wtedy wydały się nam najważniejsze, bo wpłynęły na nasze życie, na pierwsze samodzielnie podejmowane decyzje i dokonywane wybory. Jak te z Westerplatte z 1987 r.: „Ta moc ducha, moc sumień i serc, moc łaski i charakterów, jest szczególnie nieodzowna w tym waszym pokoleniu. Ta moc jest potrzebna, aby nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności, zwątpienia czy wewnętrznej, jak to się mówi, emigracji; pokusie wielorakiej ucieczki od świata, od społeczeństwa, od życia, także ucieczki w znaczeniu dosłownym - opuszczania Ojczyzny; pokusie beznadziejności, która prowadzi do samozniszczenia własnej osobowości, własnego człowieczeństwa poprzez alkoholizm, narkomanię, nadużycia seksualne, szukanie doznań, wyżywanie się w sektach czy innych związkach, które są tak obce kulturze, tradycji i duchowi naszego narodu. Ta moc jest potrzebna, ażeby umieć samemu docierać do źródeł poznania prawdziwej nauki Chrystusa i Kościoła, zwłaszcza wtedy, gdy na różne sposoby usiłuje się was przekonać, że to, co "naukowe" i "postępowe" zaprzecza Ewangelii, gdy ofiarowuje się wam wyzwolenie i zbawienie bez Boga, czy nawet wbrew Bogu. Ta moc jest potrzebna, by żyć we wspólnocie Kościoła, współtworzyć środowiska oparte na akceptacji Chrystusa-Prawdy, by dzielić się ze wspólnotą swoim bogactwem, a także swoimi poszukiwaniami. Tyle jest serc, tyle jest serc, które czekają na Ewangelię. (…) Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna - to jest nasze być i nasze mieć. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego być i mieć zależała od nas”. Jakże aktualne są te słowa i dzisiaj, prawie 30 lat później!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |